Lada dzień Operacja Riptide oficjalnie się zakończy. Niestety jej przebieg może budzić obawy jeśli chodzi stan CS:GO.
Muszę Wam się do czegoś przyznać – jestem graczem, który jak dotąd kupił każdą operację w CS:GO. Począwszy od Payback wydanej w 2013 roku, przez Bravo gdy dodano Cache'a i Overpassa do gry oraz Vanguard z odświeżonym Trainen, aż po ostatnią Riptide. Niestety z przykrością muszę przyznać, że najnowsza z nich pozostawiła u mnie gigantyczny niesmak.
Okres operacji zawsze był dla mnie takim CS-owym karnawałem, gdy mogłem postrzelać sobie ze znajomymi w luźniejszy sposób niż zwykłe grindowanie rankingów. Dodatkowo kiedyś był to czas wprowadzania nowości – tak jak wcześniej wspomniałem dzięki Operacji Bravo na stałe rozgościły się mapy Cache i Overpass, natomiast Vanguard przywrócił Traina do świetności. System misji, czyli kampanii reprezentowanej przez notes w menu, zaprezentowany w Operacji Breakout, był powiewem świeżości. Dla tych co nie pamiętają, wcześniej żeton ulepszało się poprzez spędzanie czasu w grze, więc wypełnianie zadań zdawało się być lepszym pomysłem.
Gdy Valve wraz Operacją Breakout wprowadziło pierwszą przepustkę bojową poczułem, że amerykańskie studio próbuje nadgonić panujące standardy. „Nadchodzi dobre” – powtarzałem sobie i znajomym – przecież kiedyś CS wyznaczał trendy, a wypromowanie skinów w grach to zasługa geniuszu samego Gabe'a Newella. Naprawdę wierzyłem w te słowa, lecz parę lat później rzeczywistość brutalnie je zweryfikowała.
Operacja Riptide okazała się być kolejną przepustką bojową, podzieloną na szesnaście tygodni. Co siedem dni publikowane są nowe zadania, a im więcej się ich wykona, tym lepsze nagrody można odebrać – mechanizm znany chyba każdemu. Niestety lenistwo Valve wzięło górę i jest widoczne na każdym kroku. Spośród blisko setki zadań jakie mogliśmy wykonać w trakcie operacji, unikalne misje można policzyć na palcach, a jestem gotów powiedzieć, że wszystkie z nich choć raz pojawiły się w poprzednich operacjach. Schemat widoczny jest gołym okiem – wygraj mecz na takiej mapie, zabij tylu przeciwników w odpowiednim trybie, czy moje ulubione… wyeliminuj boty. Śmiech na sali.
Niestety nie jestem sam w przemyśleniach. W mediach społecznościowych coraz głośniej przebijają się głosy mówiące o zmarnowanych pieniądzach na Operację Riptide. Gwoździem do trumny okazał się być brak misji fabularnych, które były uwielbiane przez graczy CS:GO. Mimo, że stanowiły jedynie smaczek, pokazywały jakąkolwiek pracę Valve nad nową zawartością.
Counter-Strike już od przeszło dwóch lat to najpopularniejsza gra Valve, a mimo to studio nie potrafi jasno nakreślić kierunku rozwoju swojego produktu. Ciężko nie odnieść wrażenia, że firma Gabe'a Newella zajmuje się CS-em z doskoku (o ile nie z przymusu), czego dowodem mogą być chociażby wypuszczane aktualizacje – średnio raz na miesiąc. A przecież w kolejce czekają pilne sprawy jak tick 128, system rankingowy godny 2022 roku, czy wciąż szalejący cheaterzy na serwerach. Jednak o rozwiązaniu choćby jednego z tych problemów możemy jedynie pomarzyć.