„EPIC League CIS to największy rozpierdziel jaki ostatnio widziałem w CS-ie” – tak właśnie społeczność Counter-Strike'a podsumowuje turniej kwalifikacyjny do Majora. Co tam się wydarzyło?
Rozgrywki oferujące punkty RMR to zdecydowanie jedne z najważniejszych wydarzeń na turniejowej mapie Counter-Strike'a. My śledziliśmy poczynania Anonymo w 3. sezonie FLASHPOINT, zaś zespoły z regionu CIS przez ostatnie trzy tygodnie grały w EPIC League CIS 2021. My mieliśmy aferę ze stratami pakietów Ninjas in Pyjamas w meczu z Polakami, w której podobno interweniowało samo Valve, zaś za naszą wschodnią granicą działo się zdecydowanie więcej.
O EPIC League CIS 2021 zaczęło robić się bardzo głośno w momencie, gdy zespół Akuma, który przed startem wydarzenia zajmował okolice 70. miejsca w rankingu HLTV, najpierw ograł Natus Vincere, a następnie Virtus.pro, dwukrotnie tryumfując 2:0. Nie chcę ujmować temu wyczynowi, wszak oczywiście ukraińska drużyna mogła najzwyczajniej w świecie przygotować się do tych pojedynków, jednak historia Counter-Strike'a pokazała, że takie przypadki zdarzają się wybitnie rzadko.
W weekend światło dzienne ujrzały bardzo niewygodne informacje. Przede wszystkim, organizatorzy nie wymagali od uczestników żadnego anty-cheata. Ponadto gracze nie byli zobligowani do nagrywania demek swojej perspektywy (POV-a) oraz organizatorzy nie nagrywali komunikacji głosowej zawodników, co mogłoby stworzyć idealne środowisko dla oszustów, którzy po prostu byliby niewykrywalni.
Ale to nie wszystko! Organizatorzy zapomnieli (lub nie chcieli pamiętać) o tym aby ustawić opóźnienie GOTV względem serwera. Przez przypadek odkryła do drużyna forZe, której manager podłączył się do serwera jeszcze przed startem spotkania i mógł niepostrzeżenie śledzić każdy ruch swojej drużyny ale i przeciwników, na bieżąco relacjonując to swoim graczom. Oczywiście fakt ten został zgłoszony do organizatorów, ci zmienili hasło do GOTV, lecz nie powstrzymało to chińskich hackerów, którzy po kilkunastu minutach je złamali i przebywali na serwerze aż do końca mapy. Kim byli i czego chcieli nikt do tej pory nie wie.
Trzecim grzechem organizatorów EPIC League CIS 2021 jest fakt, że są prawnie powiązani z tym samym podmiotem co organizacja Virtus.pro. Valve już dawno temu jasno ustaliło zasady dotyczące konfliktu interesów – w wydarzeniu nie mogą występować dwie organizacje jakkolwiek powiązane ze sobą i to samo powinno się tyczyć również organizatorów turniejów. Może to doprowadzić do jeszcze bardziej patologicznych sytuacji niż w przypadku konfliktu interesów dwóch składów.
Wisienką Truskawką na torcie okazał się oczywiście finał. Według planów miał to być pojedynek o charakterze best-of-three, lecz organizatorzy dosłownie w ostatnim momencie postanowili dorzucić jeszcze dwie mapki. Uczestnicy dowiedzieli się o tym bezpośrednio przed meczem, a Virtus.pro przed momentem skończyło już jedną „bo-trójkę”. Ostatecznie zatryumfowało Gambit, mimo że na pierwszej lokacji królowali Virtusi.
Do wszystkiego odniósł się dziennikarz esportowy Richard Lewis, który na swoim koncie ma udaremnienie kilku przypadków „krętactwa” w esporcie pokroju ustawiania meczów. Napisał on, że gdyby zdrowy ekosystem Counter-Strike'a był dla Valve priorytetem, turniej zostałby rozegrany w całości od początku.
If competitive integrity was a real priority in the CS:GO scene the whole CIS RMR would be replayed. It won't be. Regardless, journalists need to be all over this. These issues don't happen without someone benefiting from them. This isn't just ineptitude.
— Richard Lewis (@RLewisReports) May 29, 2021