Po starciu mistrza świata z mistrzem LCS nie można było spodziewać się wielu scenariuszy. Jednak gra otwarcia nie była jednostronnym stompem, a C9 walczyło i miało kilka lepszych momentów.
Już w fazie wybierania postaci zrobiło się ciekawie, ponieważ DWG od razu podjęło Morganę na jungle, a C9 odpowiedziało wzięciem Kindred. Po całym drafcie, zwieńczonym wyborem Gangplanka wielu ekspertów wypowiadało się na mediach społecznościowych, że ten Cloud9 jest dużo lepszy.
Początek mapy również obfitował w spore nadzieje dla fanów amerykańskiej formacji. Świetnie radził sobie Zven, gdyż zgarnął pierwszą krew po walce na rzece. Wtem wyeliminował BeryLa w akcji dwóch na dwóch, na dolnej alei. W 13 minucie zobaczyliśmy pierwszą walkę drużynową 5 kontra 5 przy jamie podniebnego smoka. W niej DWG KIA dobrze zainicjowało i zaczęło gonić przeciwników, jednak C9 udało się uciec, przy okazji pokonując dwóch rywali za pomocą dalekosiężnych umiejętności. Także w zabójstwach sytuacja była bardzo klarowna dla Clou9, ale w złocie było trochę inaczej.
DK na każdej linii miało przewagę w farmie, a ta najbardziej widoczna była w jungli. W dodatku sporo dawała wysoko rozstawiona wizja i dzięki niej Koreańczycy bez problemu zgarnęli Herolda. Natomiast jego wykorzystali w znakomity sposób, postawili go na środkowej alei, a ShowMaker użył do niego teleportacji i zainicjowali walkę w jungli. W niej co prawda nic nie zyskali, ale cel był inny, epicki potwór zniszczył wieżę, a drugą mocno obił. Po 20 minucie DWG KIA zaczęli szukać walk drużynowych, a w tych deklasowali przeciwników. Świetne wejścia zaliczał zarówno grający Gnar'em Khan, jak i Canyon ze swoimi umiejętnościami specjalnymi. Za to po tych akcjach Koreańczycy brali albo smoka, albo Nashora. W ostatniej walce w bazie C9 genialnie wszedł Khan, ogłuszając trzy osoby. A masę obrażeń zadał operujący Jhin'em Ghost i tak rozgrywka zakończyła się w 28 minucie.