Mimo wielu niespodzianek i potencjalnie najciekawszemu rezultatowi sportowemu ostatnich miesięcy, Intel Extreme Masters Katowice zaliczyło fatalną oglądalność.

Intel Extreme Masters Katowice mogło być jednym z najciekawszych turniejów Counter-Strike'a od wielu miesięcy. Niespodziewane wyniki, brak stałych bywalców w finale, olśniewająca gra młodych talentów, fenomenalne historie graczy… a mimo to „mogło” pozostaje słowem kluczowym, wszak oglądalność finału katowickiego IEM-u pozostawiła wiele do życzenia. Decydujące starcie przyciągnęło przed odbiorniki najmniejszą widownię od pięciu lat, wynoszącą zaledwie 417.000 osób. Dla porównania, zeszłoroczny finał, w którym wystąpiło G2 i Natus Vincere, oglądało w szczytowym momencie 1.200.000 widzów.

Oczywiście powodów tak niskiej oglądalności może być wiele, a jako pierwszy nasuwa się fakt rozgrywania meczów w internecie, a nie w Spodku odpowiadającym za magię polskiego turnieju. Drugim argumentem może być brak wielkich gwiazd w finale, wszak zawodnicy walczący o puchar to przedstawiciele nowego pokolenia graczy, którzy nie zyskali jeszcze wielki fanbase'ów. Trzecim, mniej oczywistym powodem, może być brak transmisji na platformie YouTube, co jest wynikiem umowy pomiędzy ESL i platformą Twitch.

Jednak czy ogólnie oglądalność turnieju również tak mocno odstawała od poprzednich lat? Według danych portalu esc.watch, średnia liczba widzów turnieju, wynosząca 224.000 osoby, pobiła wyniki z 2017 i 2018. W ubiegłym roku wartość ta była o 50.000 większa, zaś w 2019 roku średnio rozgrywki oglądało prawie 400.000 widzów, lecz wtedy w Katowicach rozgrywany był Major. Oznacza to, że w ogólnym rozrachunku oglądalność nie była „tragiczna” jak nazywają ją niektórzy przez pryzmat różnicy widzów w samym finale.