Pozyskanie nowego sponsora tytularnego to nie jedyne zmiany w organizacji MAD DOG'S PACT. O nowościach w strukturze porozmawialiśmy z Marcinem „padre” Kurzawskim.

Zacznijmy od pytania tendencyjnego, lecz bez niego się nie obędziemy. Dlaczego zdecydowaliście się zrobić z zawodników współudziałowców organizacji? Skąd ten pomysł?

Jest to konsekwencja naszych wcześniejszych działań. Mi bardzo zależy żeby w tej sferze wszystko działało jak najbardziej profesjonalnie, z resztą jak i w pozostałych aspektach. W zeszłym roku pomogliśmy każdemu z naszych zawodników założyć firmę i każdy z nich prowadził własną działalność gospodarczą. Doszliśmy jednak do wniosku, że współpracujemy ze sobą od dawna, więc może połączymy siły i będziemy działać w ramach jednej spółki. Przyznam, że jest to dość osobliwe, bo nie znam zbyt wielu organizacji, które zdecydowały się na takie rozwiązanie – i mówię tu nie tylko o Polsce. Oczywiście pionierami byli zawodnicy Astralis.

Taki model sprawia, że gracze czują się bardziej przywiązani do organizacji, bo każdy z nich czuje się właścicielem marki, na którą niejako pracuje. Wydaje mi się, że zmienia to mentalność, lepiej wpływa na podejście zawodników. Według mnie niesie to wiele pozytywów, również np. podatkowych.

Przygotowując się do rozmowy próbowałem znaleźć szczegóły modelu działania Astralis. Z tego co rozumiem zawodnicy najprawdopodobniej posiadają pakiet mniejszościowy spółki oraz mimo, że są współwłaścicielami, wciąż obowiązują ich kontrakty sportowe. Jak to będzie wyglądać w MAD DOG’S PACT?

Czym innym jest bycie udziałowcem i czym innym jest kontrakt. Trzeba rozróżnić dwie formy. Umowę zawartą przez organizację z zawodnikiem, która reguluje warunki współpracy obu stron i mówi np. o obowiązkach danego gracza. Jednak sama umowa nie reguluje tego księgowo, prawnie i podatkowo. Trzeba na to patrzeć dwutorowo.

Wracając do pytania – u nas jest podobnie. Zawodnicy będą mieli mniejszościowy pakiet i według mnie to jest logiczne. Jednak nadal spółka nam się rozwija, pojawią się nowe marki, a nasze przychody są coraz większe. Rok do roku jako jedna z niewielu organizacji w Polsce uzyskujemy dochody, więc zawodnicy mogą liczyć na koniec roku na dywidendę ze wspólnie wypracowanych dochodów.

W takim razie zdradzisz nam jaką część PACT-u każdy z zawodników będzie posiadał dla siebie?

(śmiech) Wolałbym nie. To również nie będzie widoczne w KRS-ie, jak już spółka pojawi się rejestrze, więc niech to będzie taka wskazówka. Powiem tak – łącznie wszyscy zawodnicy będą posiadać między 30% a 40% spółki.

Dla mnie jednym z najciekawszych aspektów jest postępowanie gdy jeden z zawodników opuści drużynę. Historia Astralis pokazała, że takie rzeczy mogą się zadziać szybciej niż się tego oczekuje, a w internecie znalazłem różne informacje – jedni twierdzą, że cajunb wciąż posiada udziały w Astralis, inni twierdzą, że musiał je sprzedać. Jesteście przygotowani na taką sytuację?

Docelowo sprawa wygląda prosto – jeśli opuszczać drużynę, opuszczasz też spółkę. My w taki sposób to uzgodniliśmy z zawodnikami, mają to również zapisane w umowach, że jeśli gracz rozstaje się z drużyną, oddaje swoje udziały na sprzedaż. Oczywiście prawo pierwokupu mają pozostali członkowie zespołu.

Wydaje mi się, że jest to najbardziej zdrowe rozwiązanie aby nie tworzyć konfliktu interesów na scenie. Jestem w stanie wyobrazić sobie sytuację gdy gracz po odejściu wciąż posiadając część udziałów, mierzy się ze swoją byłą drużyną np. w finale Polskiej Ligi Esportwej.

Tak, mogłoby to wzbudzić mnóstwo kontrowersji. Mimo wszystko my jesteśmy organizacją, która stara się robić jak najmniej roszad w składzie. Dawid i Kacper grają z nami już czwarty rok, co jak na scenę esportową jest bardzo długim okresem. Kamilowi leci już trzeci rok, Jackowi drugi, a Vegi po odejściu do nas wrócił. Stabilności u nas nie brakuje, ale zobaczymy co przyniesie życie.

Nie będę tutaj owijał, dla nas to wszystko również jest nowością. Sami jesteśmy ciekawi jak to się rozwinie, jakie efekty przyniesie, jaki wpływ wywrze na organizacji i samych zawodnikach. Mimo to wspólnie uznaliśmy, że jest to dobry krok.

Przyznam, że gdy myślę o PACT zawsze przed oczami pojawia mi się duet lunAtica i darko, a na pewno nie jestem jedyny. Mówisz, że nowy model działania organizacji będzie miał wpływ na graczy. Oczywiście może ich motywować, bo każdy z nich pracuje na własne konto, lecz może się to obrócić i wywrzeć jeszcze większą presję.

Presję każdy zawodnik wywiera na siebie sam. Dodatkowo wydaje mi się, że gdyby nie presja, to żaden profesjonalny gracz nie byłby w stanie osiągnąć sukcesu. Nie jest tajemnicą, że zarówno na sportowcach jak i esportowcach ciążą pewne obciążenia. My w PACT staramy się do tego nie dokładać czegoś ponadto. Mamy zasadę nie ingerowania ani bezpośrednio w skład, ani też w formę prowadzenia treningów. Uważam, że za to odpowiedzialność bierze drużyna, a rozliczamy to dopiero na tzw. koniec dnia.

Mimo wszystko uważam, że płynie z tego więcej pozytywów niż negatywów. Każdy z graczy czuje, że pracuje dla samego siebie, a nie na czyjeś konto. Model ten się sprawdza i na przykład w amerykańskich kancelariach prawniczych. Gdy awansujesz w strukturach, a kancelaria chce się z Tobą bardziej związać, proponuje objęcie części udziałów.

Rozumiem. Wcześniej wspomniałeś, że zawodnicy będą posiadać pakiet mniejszościowy. Niedawno ogłosiliście pozyskanie dwóch dużych sponsorów. Mnie natomiast ciekawi czy aktywnie poszukujecie inwestora, któremu zaproponujecie wykup część udziałów?

Nie, jestem sporym przeciwnikiem takiego modelu. Z takim inwestorem jest tak, że przyjdzie, wspomoże finansowo raz i potem zostanie z Tobą na zawsze. PACT funkcjonuje finansowo na tyle sprawnie, że nie odczuwamy potrzeby takich desperackich dofinansowań aby przetrwać. Przeżyliśmy rok 2020, który naprawdę nie był łatwy. Oprócz pieniędzy sponsorów utrzymujemy się również z różnych aktywności – świadczenia, stoiska, targi, turnieje… mamy tego trochę i jest to znacząca część naszego dochodu. Możemy w skrócie powiedzieć, że to ja jestem takim inwestorem, bo to głównie do mnie należy kreowanie tych dodatkowych aktywności. Mieliśmy ostatnio taką propozycję, co prawda dość luźną, ale nie byliśmy nawet blisko przystania na nią.

Z drugiej strony, jeśli pojawiłaby się osoba, firma, instytucja, która wniosłaby do organizacji naprawdę dużo, nawet nie finansowo, ale np. w postaci możliwości rozwoju czy kontaktów, wtedy mógłbym rozważyć taki scenariusz.

Czyli złota zasada „nigdy nie mów nigdy”.

Dokładnie tak. W biznesie trzeba być elastycznym, ale w sytuacji na dzień, w którym rozmawiamy, nie potrzebujemy inwestora, który dopali nas finansowo. Głównie dlatego, że cenimy sobie niezależność decyzyjną.

Pytam o to dlatego, że rok 2020, który jak sam wspomniałeś również dla Was nie był łatwy, wciąż zbiera żniwa. Niedawno mieliśmy kolejną ofiarę w postaci North, które mimo potężnego zaplecza klubu piłkarskiego, niemalże z dnia na dzień ogłosiło upadłość.

Bardzo lubiłem North, więc mogę być tutaj nieobiektywny. Zawsze zaskakujące jest gdy drużyny z regionu skandynawskiego ogłaszają upadłość. Przyznajmy sobie szczerze, że w Polsce nie jest łatwo zdobyć finansowanie. Dodatkowo nie żyjemy w strefie euro, budżety marketingowe liczone są w złotówkach, więc dużo trudniej uzyskać jest takie wsparcie jak kraje skandynawskie czy Niemcy, a koniec końców mierzymy się później na tym samym polu walki.

W każdym kraju i w każdym biznesie będą firmy radzące sobie lepiej i te popełniające karygodne błędy. Jedni podejmą lepsze decyzje, innymi dopisze mniej szczęścia i wpłynie to na czynniki, dzięki którym interes się kręci.

Wracając do głównego tematu naszej rozmowy – myślisz, że w Wasze ślady pójdą kolejne organizacje? Zjawisko to przecież nie jest nowością. Było Astralis, Heroic, GODSENT, ale z tego co się zorientowałem, w każdej z tych organizacji obecnie posiadają marginalne udziały lub pojawił się jakiś duży inwestor.

Udziały zawodników nie powinny przekraczać większości. Oczywiście wszystko zależy od prawa w danym kraju i jak skonstruowane są umowy spółki, ale raczej nie powinno się dopuszczać do tego, żeby zawodnicy posiadali pakiet większościowy. To na zarządzie powinna ciążyć odpowiedzialność.

Wracając do pierwszej części pytania – wszystko zależy od charakteru organizacji i wewnętrznych stosunków. My jesteśmy rodzinni, zgrani, stabilni, więc odpowiada nam taki model. Organizacje, w których często widzimy rotacje, działające według zasady “brak efektów to są zmiany” na pewno nie zdecydują się na takie rozwiązania. Ale nie ma w tym nic złego.

Rozumiem. Ciekawi mnie jeszcze, czy zawodnicy PACT po rejestracji nowej spółki będą mieli odnowione kontrakty sportowe? Czy pewne aspekty potrzebowały odświeżenia lub zmiany przez pryzmat nowych okoliczności?

Nie, wszystkich obowiązują kontrakty, które podpisali wcześniej. Tak jak wcześniej wspomniałem – kontrakty i spółka idą zupełnie innym torem. Nic się nie zmienia jeśli chodzi o nasz charakter organizacji, wciąż staramy się funkcjonować jak jedna rodzina i jeśli miałoby to się zmienić, nie zdecydowalibyśmy się na zmiany. Wydaje mi się, żę nasze relacje się jeszcze bardziej zacieśnią, o ile to jest możliwe.

Tego właśnie Wam życzę Marcin. Mam nadzieję, że pozytywnie wpłynie to na organizację i osiągniecie wiele sukcesów na arenie międzynarodowej w tym roku.

Nie dziękuję! Możemy się umówić za pół roku na kolejną rozmowę i opowiem wtedy jak to wszystko wygląda od środka.

Zgoda, zapisuję w kalendarzu.