Jeden z największych streamerów na świecie powrócił na Twitcha, lecz najpewniej nie jest to zobowiązujące wystąpienie.
W lipcu minął rok odkąd Ninja, a właściwie Richard Tyler Blevins, pojawił się na ekranach dziesiątek tysięcy widzów streamując na Twitchu. Później Blevins pojawiał się wyłącznie na Mixerze, w myśl kontraktu na wyłączność podpisanego z tą platformą. W jego ślady poszedł również Michael „shroud” Grzesiek, przez co strona Amazona straciła dwie największe postacie. Dwanaście miesięcy później Miscrosoft ogłosił koniec wsparcia dla platformy Mixer, wszak nie spełniała ona oczekiwań. Kontrakty z podpisanymi na wyłączność streamerami dobiegły do końca, a ci dostali wolną rękę w wyborze następnej. Chociaż czy na pewno?
Niedawno masa twórców powróciła na Twitcha, po skończonych tymczasowych kontraktach na wyłączność z Facebookiem. Zdecydowana większość z nich, mimo że spełniała wymagania, nie otrzymała z powrotem partnerstwa, które jest wymagane żeby np. otrzymywać subskrypcje czy tworzyć swoje emotki. Najprawdopodobniej przez to Ninja swoje pierwsze transmisje „po Mixerze” odbył na YouTubie. Mimo to wczoraj ponownie zdecydował się na Twitcha.
Stream nie trwał długo, bo zaledwie dwie godziny. Jednak mimo to Ninja w szczytowym momencie zebrał prawie stutysięczną widownię, a średnia ilość widzów przekroczyła 70.000. Podczas swojego wystąpienia Blevins był najchętniej oglądanym streamerem na całej platformie. Według doniesień stream nie był związany z żadnym kontraktem podpisanym przez Amerykanina, a zwykłym testem dostępnych opcji.
Ciekawostką może być to, że Ninja zdecydował się wrócić na platformę, którą jeszcze rok temu mocno krytykował. Po jego odejściu na Mixera, Twitch wykorzystał jego kanał na promocję innych streamerów i, jak zapewniał Blevins, był to pojedynczy przypadek dotyczący wyłącznie jego. Twitch później przyznał się do błędu i przeprosił Ninję. Podczas minionej transmisji, odpowiadając na pytanie jak wygląda jego obecna sytuacja, odpowiedział dość enigmatycznie „to skomplikowane”.