Postanowiliśmy porozmawiać z Damianem „MdN” Kisielewskim, który jakiś czas temu został ogłoszony szkoleniowcem CLEANTmix. Poruszyliśmy z nim między innymi temat jego kariery oraz najnowszej gry Riot Games – VALORANT.
Olaf „Szeregowy” Ostrowski: Minęły dwa lata od naszej ostatniej pogawędki. Co w przeciągu tego okresu się w Tobie zmieniło?
Damian „MdN” Kisielewski: Na pewno moje podejście do życia. Przygoda w Codewise Unicorns wiele mnie nauczyła. Kiedy byłem częścią tej ekipy angażowałem się tylko i wyłącznie w jej rozwój. Nic innego poza CS-em mnie nie obchodziło. Pogorszył mi się kontakt z najbliższymi, traciłem wszystko, co mnie otaczało. To było bolesne uczucie, ale ostatecznie po niefortunnym rozstaniu z Codewise udało mi się spojrzeć na ten temat i poukładać sobie pewne kwestie w głowie. Teraz mogę powiedzieć, że jestem w esporcie bardziej z pasji. Traktuję karierę jako dodatek. Nie jest to jedyna droga, którą podążam.
Czyli można przez to rozumieć, że mimo ostatniego ogłoszenia Ciebie w roli trenera CLEANTmix, dalej chodzisz do „normalnej” pracy.
W tym momencie pracuję na pełen etat, a do tego mam zaoczne studia. W ogóle nie zakładałem, że wrócę do sportu elektronicznego jako szkoleniowiec. Kiedy nie byłem w żadnej drużynie, walczyłem ze sobą w głowie, aby odejść na bok i ułożyć życie bez CS-a, bo z CS-em, tak jak wspominałem wcześniej – nie wyglądało ono tak, jakbym chciał. Koniec końców zostałem przekonany, żeby dać sobie jeszcze szansę w esporcie. Od CLEANT dostałem argumenty, które przekonały mnie do wejścia w projekt. Staram się wkładać w zespół tyle, ile mogę. Wiadomo, że obecna sytuacja na świecie spowodowała, że chłopaki wolą trenować od rana. Ja ze względu na pracę nie jestem w stanie być z nimi cały czas, natomiast jakoś to dogrywamy – nie jest to spora przeszkoda w naszej współpracy.
W takim razie jak to łączycie? Twoją pracę, która jak mówisz uniemożliwia Ci bycie na niektórych treningach.
Można powiedzieć, że dałem im wolną rękę. Zależy mi na ich rozwoju. Nie lubię działać w sposób typu – ktoś zrobi wszystko i będzie gotowe. Chcę widzieć pracę całej formacji. Mamy w gronie kapitana – mepsoNa. Prowadzi naszą grę, ufam mu, rozmawiamy wspólnie po godzinach i wtedy jeśli np. nie mogłem uczestniczyć w treningu, opowiada mi o tym, co się działo, a ja mu doradzam w różnych kwestiach. W sumie to staram się takie rozmowy przeprowadzać z każdym członkiem CLEANT – oczywiście na ile czas mi pozwala.
Uważam, że mój pomysł na ten skład jest dobry. Chłopaki oglądają demka, uczą się nowych rzeczy codziennie, tylko dlatego, że nikt za nich tego nie zrobi. Tym sposobem wprowadzamy w nasze życie samodyscyplinę, która jest niezwykle ważna. Jeśli to da efekt – wszyscy będziemy tak samo zadowoleni, bo każdy odczuje, że dołożył do sukcesu własną cegiełkę.
Kiedy CLEANTmix ogłaszał Cię jako trenera swojej dywizji CS:GO, zakomunikował także start współpracy z mrcdgamerem, który wziął na siebie obowiązki analityka. Jak dużą rolę on odgrywa w Waszym rozwoju?
Jak sama nazwa wskazuje – jest analitykiem, więc zajmuje się analizami. Do tej pory nie występowaliśmy w wielu zmaganiach. Dopiero teraz rusza dla nas sezon, bo otrzymaliśmy zaproszenie do ESL Mistrzostw Polski, głównej fazy Winners League i Esport Tour Pro, więc mrcdgamer będzie miał więcej pracy. Był taki okres, w którym pomagał mi też wyłapywać błędy naszych podopiecznych, ale ze względu na prywatną sytuację, póki co z tego zrezygnowaliśmy.
Powiedz mi, co jest najfajniejsze w trenowaniu? Większość osób raczej stara się najpierw być w danej dziedzinie zawodnikiem, a Ty obrałeś inną drogę. Od razu nie posiadając praktycznie żadnego doświadczenia jako gracz ruszyłeś w stronie szkolenia innych.
To chyba dziwnie zabrzmi, ale ja lubię problemy, które razem z moimi graczami spotykam i staram się rozwiązać. To przydaje się w życiu. Wiesz… możesz mieć jakiś kłopot w zespole, ale to nie oznacza, że czeka on na Ciebie tylko w nim. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że ta sama komplikacja pojawi się w życiu prywatnym. Wtedy nauczony doświadczeniem umiesz sobie z nią poradzić. Ja podczas mojego pobytu w branży esportowej miałem do czynienia z ludźmi o różnych charakterach. Najważniejsze to dążyć do eliminacji wad i poszerzania zalet.
Jeszcze kontynuując temat powiem Ci, że mi zdarza się pomysły z esportu przerzucać na „normalną” pracę i na odwrót. Tu i tu pracuję z ludźmi. Wbrew pozorom niektóre rozwiązania przydają się w obu miejscach. Właśnie to mnie mega cieszy, że wyciągam coś z jednej i drugiej pracy.
Tak Cię słucham i wydajesz się być człowiekiem, który nie tylko w CS-ie pomaga swoim podopiecznym, ale też pracuje nad ich podejściem do życia.
To prawda. Według ludzi jestem dobrym mówcą i motywatorem, jak to mSr mi kiedyś powiedział. Ja po prostu próbuję wyciągnąć jak najwięcej z zawodników, z którymi współpracuję na różnych obszarach, nie tylko CS-owych. Chcę poznawać ich charaktery i być wsparciem nie tylko na mapie, ale też w życiu.
Pamiętam jak w pewnym momencie na Twitterze pojawiła się pewna drama, bądź nagonka. Sówek napisał, że trenerzy w Polsce nie są przygotowani i szkoleni pod względem psychologicznym i tak, zgodzę się z tym, ponieważ kojarzę taką sytuację, w której byłem na LAN-ie z pewną formacją i starałem się ją motywować. Mówiłem różne słowa, wydawało mi się, że robię dobrze, a jeden z moich podopiecznych się przez to zirytował, wytworzył na sobie większą presję w głowie. Wtedy uświadomiłem sobie, że faktycznie, nie wolno działać tak, jak nam się wydaje. Trzeba się nauczyć motywować ludzi. Nauczyć obcować z nimi, bo wszyscy się różnimy i jednemu coś podpasuje, a drugiemu zaszkodzi. Zacząłem się zatem interesować tym tematem. W tamtym momencie pomogła mi rea, znajdowała artykuły zagraniczne o psychologii i sporcie. Wyznaczyła kierunek, którym powinienem podążać i śmiało mogę potwierdzić, że wiedza jaką nabyłem czytając to wszystko przyniosła efekty. Czuję się swobodniej, kiedy wiem, jak mam się zachować przy osobie z danym charakterem.
Można więc powiedzieć, że jesteś samoukiem. To chyba odpowiednia droga dla ludzi, którzy chcą zacząć przygodę z trenowaniem. Nikt nie poda materiału na tacy. Trzeba go poszukać i się edukować.
Tak. Zresztą zobacz teraz na polską scenę. Poza kubenem, loordem i Hyperem nie ma coachów, którzy wcześniej osiągali coś dużego jako gracze. Mamy za to kilku samouków, którzy zaczęli oglądać demka, wytykać błędy innych drużyn i sprawdzać, czemu coś wydarzyło się w rundzie tak, a nie inaczej. Z biegiem czasu łapali pewną wiedzę i trafiali do jakichś zespołów. To młodzi ludzie dalej uczący się tego zawodu. Bardzo fajnie, że ktoś ich zauważa i daje szanse.
Ja sam przebyłem taką drogę. Dalej nie mogę się nazwać nie wiadomo jak doświadczonym trenerem, ale jakiś czas na scenie już jestem. Nie zmarnowałem tego okresu. Polegałem na rozmowie, słuchałem tego, co do mnie mówiono i wyciągałem wnioski. Mam wrażenie, że to działa na zasadzie – ja uczę się czegoś od zawodników, a oni ode mnie. Wymieniamy się wiedzą i napędzamy ten wózek.
A z którym trenerem chciałbyś najbardziej zamienić kilka zdań, poznać jego podejście do pracy?
Teraz, że tak powiem czaję się na książkę Zeusa. Jak w 2014 roku zaczynałem bardziej interesować się esportem, oglądać starcia na najwyższym poziomie, to podobała mi się gra Na`Vi. Ich szkoleniowiec robił różne materiały, w których omawiał dane zagrywki. Chciałbym zatem dowiedzieć się, jak to działało w środku, w jaki sposób lider pracował z coachem. Zresztą Ukrainiec jest interesującą postacią, bo przecież osiągał wielkie sukcesy w Natus Vincere, później został wyrzucony, ale nie poddał się, trafił do Gambit i zrobił coś niemożliwego. Działał z tym składem od zera i poprowadził go do zwycięstwa Majora. W Polsce występuje dużo rotacji i dlatego ciekawi mnie, w jaki sposób zaczynając pracę z nowym gronem można zaliczać szybki progres.
Kiedyś jak rozmawialiśmy powiedziałeś mi, że Twoim idolem jest NEO. Obecnie Filip próbuje z TaZem stworzyć formację w Polsce. Cieszysz się, że idzie tą drogą, a nie stara się znaleźć sobie miejsca w jakiejś międzynarodowej paczce?
Mi jest ciężko oceniać tę decyzję. Sądzę, że on wie, co jest dla niego najlepsze. Ja nie lubię być osobą, która wypowiada się o czyimś ruchu. Jeżeli zdecydował, że polski zespół jest czymś, co chce zrobić, to dla nas nawet lepiej. Możemy obserwować projekt, w którym młodzi uczą się CS-a od weteranów, bo z tego co ostatnio widziałem gdzieś w internecie, NEO i TaZ trenowali z Prismem, reiko oraz STOMPEM. Nawet jeśli tej drużynie nie wyjdzie aż tak dobrze, to z epizodu z Filipem i Wiktorem na pewno idzie wyciągnąć sporo wniosków, które ukształtują tych graczy.
Skoro już zapytałeś o NEO, to muszę przytoczyć moment, w którym miałem okazję z nim przez chwilę współpracować w Codewise Unicorns. Kiedy do nas dołączył wszyscy weszli na wyższy poziom zaangażowania. Oczywiście nie mówię, że wcześniej nie chciało nam się trenować, czy coś. Po prostu wiedzieliśmy, że to czas, który musimy w pełni wykorzystać. Czerpaliśmy wiedzę Filipa garściami. On też świetnie nam ją przekazywał. Jak o tym myślę, to aż brak mi słów. Nie czułem żadnej arogancji ze względu na to, że on coś osiągnął, a my jeszcze nie. Czułem, że chce nam pomóc.
Mówimy o sytuacji, gdy NEO zasilił Codewise jako zmiennik. Nie podpisał żadnej umowy, ale nie oznaczało to, że nie będzie się przykładał do swoich zadań. To pokazuje jego profesjonalizm.
Dokładnie. To nie było tak, że on wszedł zagrać oficjalny mecz, a po nim od razu wychodził. Zawsze wyciągał do nas pomocną rękę, chciał rozmawiać, proponował jakieś zagrywki. Gra z takim człowiekiem, jak Filip, to ogromna szansa. Wniosek jest jasny – cieszmy się, że został w Polsce i to w naszym kraju ludzie będą się od niego uczyć.
Też nie oszukujmy się – przed nami raczej ostatnie lata obserwowania NEO w roli zawodnika. Wiecznie przecież tej kariery kontynuował nie będzie. Może właśnie przez to wolał zostać i rozwijać rodzimą scenę.
Być może. Ja osobiście żałuję, że wtedy w Codewise nie udało nam się zatrzymać Filipa na dłużej, bo czułem, że skład z nim ma potencjał. Ogólnie on w poprzednich formacjach pełnił raczej ciągle te ciężkie role, przez co nie zawsze błyszczał statystykami. Inaczej natomiast było, jak mógł poczuć się wolny i robić na mapie, co chciał. Widziałem w nim wtedy taką świeżość.
Dobra, wróćmy do tematu CLEANT. Zanim dołączyłeś do chłopaków, to tworzyli oni raczej mix. Jak wyglądały pierwsze treningi z Tobą? Było ciężko przestawić ich na ten tryb, powiedzmy bardziej drużynowy, czyli tworzenia taktyk, ustawek, ustalania kto, co robi w danej chwili?
Zacznę od tego, że dalej jest ciężko. Ja przyszedłem do nich, jak już zrobili zmiany. Dostałem konkretne osoby pod swoje skrzydła i jasne założenia. To, o czym mówisz w pytaniu, jest czymś, czego nie jestem fanem. Wiadomo, musieliśmy zrobić pewne rzeczy na mapach, ale nie chciałem, żeby nasza gra była sztywna. Nie jest wyczynem posiadać milion taktyk i korzystać z nich na zmianę. Musisz czytać intencję przeciwnika i wybierać najlepsze możliwości dla siebie. Tak grają najlepsi i bierzemy z nich przykład. Moi podopieczni mają pewien styl, którego nie zamierzam zabijać. Nie dążę do tego, żeby stracili przyjemność ze swojej pasji, tylko żeby wracali na serwer z uśmiechem na twarzy i czuli, że spełniają się w tym, co robią.
Po części się z Tobą zgodzę. Nie widzimy już raczej zespołów grających daną taktykę od A do Z, natomiast sporo formacji łączy te opcje, czyli miesza daną zagrywkę z odrobiną nieprzewidywalności. Chyba tego trochę brakowało w poprzedniej dywizji CLEANTmix. Mam na myśli, że było więcej wariackiej gry, niż czegoś choć trochę ułożonego. Czy to nastawienie zmieniło się po Twoim przyjściu?
Jak najbardziej. Śmiało mogę powiedzieć, że teraz tworzymy prawdziwą drużynę. Nie zabijamy jednak swojej kreatywności, która pozwala nam w rundach stworzyć przewagę. Nie wygląda to natomiast tak, że ktoś zdobywa fraga, drugiego, trzeciego i leci dalej, jak to bywa w mixach. Chodzi właśnie o to, żebyśmy nauczyli się wyczuwać, kiedy trzeba zwolnić. Pomaga w tym bardzo mepsoN w roli IGL-a.
Znowu wspomniałeś o mepsoNie, który prowadzi. Czyżby odnalazł się brakujący element układanki CLEANT, który pomoże wskoczyć na wyższy poziom? Lider z krwi i kości?
Aktualnie nie mogę powiedzieć, że to kapitan z krwi i kości. To nie żaden hejt. Po prostu nie boję się przyznać, że on jest w tej dziedzinie nowy, ale co ciekawe – chce się jej uczyć. Powiedział, że chętnie podejmie się tego zadania i do tej pory jestem z niego zadowolony. Świetnie się odnalazł i myślę, że jeżeli nie zwolni tempa, wyrośnie z niego super prowadzący.
To spora zaleta, że mepsoN nie działa w tym temacie z przymusu. Spójrzmy na polską scenę – można wymienić tylko kilka osób, które robią to, bo to lubią.
Prawda. Jak dawno temu grałem z kumplami bardziej dla zabawy, to była zasada – komu słabiej idzie strzelanie, ten prowadzi, bo szkoda go wyrzucić, a przyda się podsuwając pomysły na rundy. Tym, kto słabiej strzelał byłem zazwyczaj ja i tak się zaczęła moja przygoda z jakimiś taktykami itd. <śmiech>
Wiem o czym mówisz. U mnie było tak samo. <śmiech>
Kontynuując, jeżeli posiadasz w zespole gracza, który IGL-uje, bo się w tym spełnia, to masz duże szczęście i powinieneś go docenić.
Rozmawiamy o prowadzących, zatem zapytam. Czy zawodnik, który działał w tej roli w Twojej opinii ma później łatwiej zostać trenerem? Posiada już przecież pojęcie o tworzeniu taktyk, zarządzaniu ludźmi na mapie.
Ja mogę powiedzieć, jak to wyglądało u mnie. W przeszłości sporo grałem w CS:Source, ale po pewnym czasie musiałem go odstawić przez sprawy prywatne. Kiedy usłyszałem o IEMIE już za czasów CS:GO uznałem, że chcę się zagłębić w temat. Zacząłem oglądać starcia profesjonalnych ekip i notować to, co robią. Później sprawdzałem czy mi to wyjdzie na ogórkowym poziomie, czyli matchmakingach. Nawet podczas nich starałem się grać na pełnym skupieniu. Metodzie prób i błędów zawdzięczam to, gdzie teraz jestem.
Macie jako CLEANTmix ustalone pewne cele na nadchodzące trzy miesiące?
Kurczę, na to można odpowiedzieć w dwóch formach. Agresywnie, pokazać pewność stawiając sobie wysokie cele albo podejść do tego dyplomatycznie. Wybiorę tą drugą opcję. Dla mnie najważniejsze są ESL Mistrzostwa Polski dające obecnie wielkie możliwości. Grając w tych zmaganiach można dostać się chociażby do ESEA Climber Cup, w którego puli nagród znajdują się sloty w barażach ESEA MDL. Wszystko inne nie ma znaczenia. Mogę przegrać w reszcie zawodów, jeśli w ESL MP osiągnę sukces. Wiem, że to może śmiesznie zabrzmieć, ale takie jest moje zdanie.
W zasadzie nie ma co się dziwić. Tak jak mówisz – ESL Mistrzostwa Polski otwierają drogę do innych turniejów, zatem faktycznie dla CLEANT chyba najlepiej byłoby się na nich skupić.
Osobiście wyznaję zasadę, że nie warto brać udziału w zbyt wielu rozgrywkach. Lepiej mieć jeden konkretny cel, niż kilka, które potem ciężko zrealizować. Nie będę też mówił o rankingu HLTV, tak jak większość na początku danego epizodu. Nie zależy mi aktualnie na pozycji w nim. Chcę żebyśmy na razie pracowali, a co przyniesie czas, to zobaczymy.
Ciekawi mnie, jak Ci się pracuje z exhiem? To jest gracz, który przecież był bliski odstawienia CS-a na bok i nie oszukujmy się – ludzie mają o nim różne zdania.
Na początku, tak na rozluźnienie powiem, że Tomek to jest śmieszny gość. Słyszałem o nim wiele złego, ale wychodzę z założenia, że każdemu trzeba dać szansę nie sugerując się opinią publiczną. Teraz nie żałuję, że jestem z nim w jednym gronie. Wiem bowiem, jakim jest człowiekiem i jak wiele z siebie daje w drodze po sukces. Dlatego też boli mnie, jak czytam o nim bezpodstawny hejt. Nie mówię tu tylko o tematach CS-owych. Ludziom zdarza się wyzywać go za wagę. Nie rozumiem takiego podejścia. Po co pluć w kogoś kwasem?
Tak poza tym chciałbym każdemu uświadomić, że życie profesjonalnego zawodnika, to nie tylko odpalenie CS-a, zagranie treningu, bądź meczu i odebranie wypłaty na koniec miesiąca. To dużo wyrzeczeń, a mam wrażenie, że nie wszyscy są tego świadomi.
Mówisz o hejcie, więc zapytam… czy Ty nie uważasz, że on przyczynił się do zabicia polskiej sceny?
Są dwie strony medalu. Pierwsza, to że profesjonaliści w danych dyscyplinach nie powinni zwracać uwagi na hejt. Spójrzmy na Messiego i Ronaldo. Jedni wyzywają jednego, drudzy drugiego i co z tego? Oni to olewają, pewnie nawet nie czytają tych głupich wpisów. Wiadomo, na pewno zdarzy im się czasem coś złego na ich temat zobaczyć, ale idą dalej i wygrywają trofea. Jak mi jeszcze zdarzało się grać i widziałem obraźliwe komentarze na mój temat, to po pewnym czasie uznałem, że hejterzy to piszą z zazdrości. Chcieliby być tu, gdzie ja, a w swoim życiu jedyne co mogą zrobić, to właśnie wylać hejt w sieci i pójść zagrać matchmaking z kolegami. Oczywiście nie odpisywałem im w ten sposób, nie atakowałem, tylko w głowie miałem takie podejście. To pozwoliło mi zapomnieć o wyzwiskach na facebooku, czy innym portalu.
Druga to natomiast sytuacja młodych osób. Pamiętajmy, że mniej doświadczeni zawodnicy ciężej znoszą hejt. Nie wszyscy, bo np. Crityourface był przez pewien okres bardzo obrażany, gdy zarzucano mu używanie wspomagaczy, ale wyszedł z tego z uśmiechem na twarzy zaliczając obserwacje w x-kom AGO i przygodę w Actinie PACT. Ci ludzie, którzy mówili o nim źle, mogli jedynie obserwować jego ciekawą drogę. Wracając jednak do tych, których hejt jakkolwiek dotyka. Ważne, żeby szukali pomocy, a nie zamykali się w sobie. Rozmową z psychologiem, trenerem, menadżerem, CEO, rodziną da się pożegnać problemy.
Podsumowując – nie sądzę, żeby hejt coś zabijał. Jeżeli chcesz być w czymś najlepszy, to musisz sobie z nim radzić. Fajnym sposobem jest motywująco go odbierać. Ktoś Cię wyzywa np. za słabo rozegrany mecz? Okej – przyjmij to na klatę i w kolejnym wykręć 30 fragów, a nie zrzucaj winę na wszystko wokół siebie. Myślę, że właśnie szukanie problemów wyłącznie u innych, a nie u siebie może staczać polską scenę na dno.
Zbliżamy się do końca naszej rozmowy, więc lekko rozluźnię atmosferę. W esporcie jesteś nie tylko znany z trenowania, ale również z komentowania. Jak wygląda teraz u Ciebie ten temat?
U siebie w domu nie mam za bardzo możliwości spełniać się w tym zawodzie, choć nie ukrywam, że bardzo go lubię. Kiedy siadam i zaczynam mówić do mikrofonu, czuję się świetnie, ale tylko dlatego, że pozostaje sobą, nikogo nie gram. Mam pewien styl, który niektórym odpowiada, a niektórym nie. Dużą radość sprawia mi jednak, kiedy widzę, że czymś co powiedziałem obudziłem czat. Wtedy wiem, że ktoś mnie zauważył i urozmaiciłem stream.
Bawi mnie, jak czasem po moich „wybrykach” na transmisjach ludzie pisali, że na polskiej transmisji brakuje profesjonalizmu, a na angielskiej wszystko co casterzy mówią jest poważne. Cholera… trzeba rozumieć obcy język, slang, żeby wiedzieć, o czym jest mowa. Pamiętam, jak na Majorze w Londynie były chyba ze trzy rundy, podczas których komentatorzy dyskutowali o tym, co zjedli na obiad. To całkowicie normalne. Wprowadza się takie smaczki, żeby widzowie nie czuli się znudzeni. Wiadomo jednak, że trzeba wyczuć odpowiedni moment, żeby coś takiego zrobić.
Ja sam nie ukrywam, że gdybym miał wybrać polską lub angielską transmisję z danego turnieju, to pewnie wybrałbym tą pierwszą, bo lubię ten język, jest przyjemniejszy dla ucha. Nie oznacza to natomiast, że profesjonalizm jest u nich na o wiele wyższym poziomie. Naprawdę te streamy są bardzo podobne.
Ostatnio dużo mówi się o VALORANCIE. Miałeś okazję już zagrać w nową grę od Riot Games?
Tutaj odpowiem Ci tak – APEX Legens nigdy nie ściągnąłem, COD Warzozne też nie i z VALORANTEM jest tak samo. To nie tak, że jestem jakiś przeciwny nowym tytułom. Po prostu skupiam się na CS-ie. Mam oczywiście jakieś gry, które traktuje jako odskocznię, ale nie wchodzę w produkcje, które robią ogromny bum, bo to wciąga. Co do samego VALORANTA, czytałem opinie, widziałem jakieś streamy i zwyczajnie nie kręcą mnie te bajkowe klimaty, używanie mocy typu rzucanie nożykami, czy kulkami. Dla mnie to nie ma prawa zabić CS-a.
Wiadomo – ile ludzi, tyle opinii.
Dodam jeszcze, że jak jakaś firma chce zagrozić CS-owi, to nie może próbować iść jego śladem, czyli tworzyć gry podobnej do niego. Tutaj mamy strzelankę 5v5 i w zasadzie tylko te skille postaci są różnicą. Tak to biegasz, podkładasz paczkę, rozbrajasz itd. Wszystko opiera się mniej więcej na tym samym. Jeżeli ktoś stworzyłby tytuł, który faktycznie czymś większym by się wyróżniał, to może, podkreślam może przybliżyłby się popularnością do legendarnego FPS-a, ale to musimy poczekać i zobaczyć, co przyniesie przyszłość.
I tym akcentem zakończmy. Dzięki wielkie za poświęcony czas!
Na koniec chciałbym jeszcze kogoś pozdrowić. <śmiech> Koledzy, że tak powiem z innej sfery mnie poprosili, więc pozdrawiam najchudszego i największego.Olaf „Szeregowy” Ostrowski – śledź autora na Twitterze →