W niedzielne popołudnie będziemy świadkami wielkiego widowiska. Przed nami finał ESL Pro League Europe S11, w którym fnatic zagra z mousesports.
11. odsłona ESL Pro League powoli dobiega końca. Pozostał już do rozegrania tylko jeden mecz. Najważniejszy pojedynek sezonu – finał! Co ciekawe – obaj jego uczestnicy w poprzedniej edycji prestiżowej ligi również dotarli do tego etapu. Wtedy na LAN-ie w Odense znacznie silniejsi byli podopieczni Rejina. Zamknęli tamto spotkanie nie oddając nawet jednej mapy rywalowi i tym samym wzbogacili swój portfel o $250 000.
Tym razem członkowie fnatic i mousesports zawalczą o złoty medal przez internet. Wszystko przez trwającą pandemię koronawirusa, która zmusiła organizatorów EPL do zrezygnowania z finałów w dużej arenie wypełnionej kibicami. Nie oznacza to jednak, że bez tłumu ludzi zebranych na trybunach czekają nas mniejsze emocje. Jesteśmy pewni, że drużyny zrobią wszystko, abyśmy oglądali zacięte starcie.
Zarówno dla jednego, jak i drugiego składu droga do finału zaczęła się w pierwszym etapie rywalizacji, w którym 18. formacji podzielono na trzy grupy. Myszy zmagania w swoim koszyku zakończyły na pierwszej pozycji, a Szwedzi na drugiej. Nie miało to natomiast większego znaczenia. Liczył się po prostu awans do drugiej części.
W niej wzięło udział znacznie mniej ekip, bo zaledwie sześć. Mowa o OG, Astralis, Natus Vincere, FaZe, fnatic i mousesports. Jeżeli chodzi o JW i spółkę, to ostatecznie osiągnęli oni bilans 4/1, dzięki czemu bezpośrednio dostali się do ostatniego meczu play-offów. Grono karrigana chcące zmierzyć się ze szwedzką piątką o mistrzostwo, musiało podjąć wcześniej Astralis w półfinale, z którym kilka dni temu przegrało 0:2 – 3:16 i 1:16. Najwidoczniej jednak międzynarodowa paczka potrafi szybko wyciągać wnioski, bo w rewanżu z Duńczykami triumfowała 2:1.
Tak właśnie w skrócie wyglądała dotychczasowa podróż fnatic i mousesports w ESL Pro League Europe S11. Jej zwieńczenie rozpocznie się dziś o godzinie 16:25. Szykuje nam się długie widowisko, ponieważ na serwerze znajdą się dwie głodne sukcesu drużyny, a na dodatek jego format to BO5. Faworytem potyczki nazwać można zespół KRIMZA, który w kwietniu na sześć spotkań przegrał tylko jedno przeciwko OG, ale to są statystyki, o których i tak wszyscy zapomnimy, gdy ruszy pistoletówka numer jeden. Nie będzie się już liczyło kto i ile razy zwyciężył w tym miesiącu. Skupimy się na tym, co będzie się działo w finale, a tego typu starcia rządzą się własnymi prawami.