„Esport w naszym kraju został oficjalnie uznany za dyscyplinę sportową” – to zdanie, które w ostatnich dniach wielokrotnie pojawiło się w przekazach medialnych, jest kolejnym przykładem odwiecznego problemu tożsamości społeczności esportowej. Jest także źródłem bardzo praktycznych konsekwencji prawnych dla rynku esportowego w Polsce.
Społeczność esportowa, która przeszła od kafejek internetowych i turniejów o podkładki do myszy do wielomilionowych pul nagród i rozgrywek prowadzonych w największych stadionach na świecie, nadal czuje ogromną potrzebę walidacji. Być może to właśnie jest źródłem rozdmuchiwania nawet błahych sygnałów uznania ze strony sportów tradycyjnych. Każdy pamięta bowiem głośno zapowiadaną „Reprezentację Polski w Esport”, reklamowaną najpierw przez prezydenta Andrzeja Dudę, a następnie przez prezesa Zbigniewa Bońka.
Mało kto sobie jednak zdaje sprawę jak poważne konsekwencje prawne, a w efekcie również ekonomiczne, może mieć uznanie esportu za rodzaj sportu. Temat czy esport jest sportem był poruszany wielokrotnie (autorzy tekstu pisali o tym chociażby tutaj). Mając na uwadze nowelizację ustawy o sporcie z 2017 roku, na mocy której dodano do ustawy nowy art. 2 ust. 1a, uzasadnionym jest uznanie, już na podstawie tych przepisów, że esport powinien być klasyfikowany jako sport.
1a. Za sport uważa się również współzawodnictwo oparte na aktywności intelektualnej, którego celem jest osiągnięcie wyniku sportowego.
W kontekście ostatnich doniesień medialnych ważna jest jednak odpowiedź na pytanie czym jest Polski Związek Sportów Elektronicznych, a czym Polski Komitet Sportów Nieolimpijskich, i jakie to ma w ogóle znaczenie?
O genezie i problemach koncepcyjnych PZSE pisaliśmy już we wcześniejszych artykułach, z kwietnia, sierpnia i listopada tego roku. Zaczynając od samej nazwy, „polski związek sportowy” („PZS”) jest szczególną formą prawną związku sportowego, regulowaną przez Ustawę o sporcie. PZS jest także o tyle szczególny, że – w przeciwieństwie do wszelkich pozostałych związków i stowarzyszeń działających w obszarze sportu – posiada szereg przywilejów (tzw. praw wyłącznych) określonych w art. 13 ustawy o sporcie, w szczególności wyłączne prawa do organizacji rozgrywek o tytuł Mistrza Polski, powoływania Kadry Narodowej oraz ustanawiania i realizacji reguł sportowych, organizacyjnych i dyscyplinarnych obowiązujących w danym sporcie.
Wbrew używanej nazwie Polski Związek Sportów Elektronicznych nie posiada jednak statusu polskiego związku sportowego. O ile posługiwanie się taką nazwą nie jest niezgodne z prawem – przynajmniej do momentu zarejestrowania prawdziwego PZS w zakresie esportu – to jednak nazwa ta niewątpliwie może wprowadzać w błąd co do formy prawnej tej organizacji.PZSE jest zatem zwykłym prywatnym związkiem sportowym, w którego organach znajdziemy osoby związane z ESL a także prawnika zatrudnionego w kancelarii prawnej, której właściciel jest jednocześnie prezesem Polskiego Komitetu Sportów Nieolimpijskich. W takim sposobie funkcjonowania oraz składzie osobowym prywatnej organizacji nie ma oczywiście niczego złego. Trudno jednak w pełni zrozumieć ekscytację włączeniem w poczet członków Polskiego Komitetu Sportów Nieolimpijskich (PKSN) powiązanego z nim osobowo PZSE, szczególnie gdy sam PKSN nie jest organizacją o jakimś szczególnym statusie prawnym, podobnym do Polskiego Komitetu Olimpijskiego, lecz zwyczajnym prywatnym związkiem stowarzyszeń.
Z drugiej strony, PKSN był jednym z czołowych lobbystów stojących za najnowszą nowelizacją ustawy o sporcie. Jego głównym postulatem było umożliwienie zarejestrowania polskich związków sportowych w sportach nie uznanych dotąd przez Międzynarodowy Komitet Olimpijski (MKOl), co z kolei wzmacniałoby pozycję samego PKSN. Do momentu uchwalonej w 2019 roku nowelizacji, uzyskanie statusu PZS możliwe było wyłącznie w sporcie uznawanym przez MKOl, tj. w tzw. sporcie „olimpijskim”.
Nowelizacja ustawy o sporcie, która weszła w życie 4 grudnia 2019 nie zrównała wprawdzie statusu PKSN ze statusem PKOl, jednakże umożliwiła stworzenie przez Ministra Sportu i Turystyki (którym 5 grudnia została Danuta Dmowska-Andrzejuk) wykazu określonego w art. 11 ust. 2a ustawy o sporcie:
2a. Minister właściwy do spraw kultury fizycznej w sportach, w których nie działają międzynarodowe federacje sportowe uznane przez Międzynarodowy Komitet Olimpijski, kierując się wysoką popularnością i poziomem rozwoju danego sportu, a także zasięgiem działania międzynarodowych federacji sportowych oraz ich udziałem w systemie walki z dopingiem w sporcie, może określić, w drodze rozporządzenia, wykaz międzynarodowych federacji sportowych, do których przynależność stwarza możliwość uzyskania zgody ministra właściwego do spraw kultury fizycznej na utworzenie polskiego związku sportowego.
W konsekwencji, aby powstał polski związek sportowy dla esportu, międzynarodowa federacja, taka jak np. IeSF czy ESIC, musiałaby zostać umieszczona w wykazie wskazanym powyżej, a podmiot wnioskujący o ten status musiałby być członkiem jednej z nich. Na chwilę obecną podmiotem przynależącym do takiej federacji jest wyłącznie Esports Association Polska.
Z uwagi na powyższe, poruszenie wywołane dołączeniem PZSE do PKSN jest nieuzasadnione, gdyż absolutnie nie jest to tożsame z uznaniem esportu za sport. Z prawnego punktu widzenia esport może być kwalifikowany jako sport już od 2017 roku, tj. od momentu wprowadzenia opisywanej wyżej noweli do ustawy o sporcie. Inną sprawą są niemal filozoficzne dyskusje, czy jest to podejście prawidłowe. One się toczą od dawna i jeszcze długo będą prowadzone.
Działania PKSN i PZSE wywołują wrażenie, że PZSE ma status jedynego reprezentanta polskiego esportu, swoistego odpowiednika PZPN, PZPS, PZLA itp., posiadającego właściwe umocowanie prawne oraz namaszczenie polskich władz, jednakże aktualnie nie jest to zgodne z prawdą.
Zasadność funkcjonowania polskiego związku sportowego w sportach elektronicznych wielokrotnie poruszaliśmy na łamach naszego bloga. Powstanie PZS w esporcie może oznaczać uzyskanie przez taką organizację dominującej roli na tym rynku (z uwagi na prawa wyłączne – pisaliśmy o nich powyżej) Można dyskutować nad konkretną formą organizacyjną takiego podmiotu oraz jego zakresem działalności. Pewne jest jedno, jego powstanie powinno być wynikiem współpracy całej polskiej społeczności esportowej. Tylko wtedy zostanie zapewniona właściwa reprezentacja i ochrona interesów wszystkich zainteresowanych stron – graczy, organizacji, organizatorów turniejów i deweloperów.
Autorzy: Stanisław Stokłosa z Esportlaw, mec. Jan Łukomski