Tajwańczycy nie poszli za ciosem wykonanym pierwszego dnia, w którym wygrali przeciwko FunPlus Phoenix, i nie zatriumfowali po raz drugi. Zostali zatrzymani przez najlepszą drużynę z VCS.

Po wygranej FunPlus Phoenix, grupa B zrobiła się o wiele bardziej interesująca. Przed rozpoczęciem pojedynku Gigabyte Marines z J-Team, mieliśmy teraz trzy zespoły z jedną wygraną na koncie. Pojawiało się pytanie, czy GAM zatriumfuje i wyrówna pozycję z resztą grupy, czy może to Tajwańczycy wysuną się na prowadzenie?

Jednym z cenniejszych momentów pierwszego kwadransa meczu była potyczka na dolnej alejce. Po wielu wymianach i kontrach, to Gigabyte Marines wyszło z niego z wieloma korzyściami, głównie ograniczając dostęp przeciwnego leśnika do rzeki. Dzięki temu zgarnęli Piekielnego Smoka, który przy ich agresywnej kompozycji był kluczowym dodatkiem. Wietnamczycy mieli jednak problem z obraniem sensownej strategii. Zbyt wiele razy przez kolejne paręnaście minut wystawili się za daleko, wyszli zbyt agresywnie. Dlatego też J-Team nigdy nie popadło w deficyt złota.

Przekraczając trzydziestą minute, gra za bardzo się nie zmieniła. Walk na Summoner's Rift nie było widać końca, ale Gigabyte Marines nie wyciągało wniosków. Zamiast skupić się na zniszczeniu fortyfikacji, ich uwagę przyciągali przeciwni bohaterowie. W ogóle nie grali także wokół presji na bocznych liniach. Z drugiej strony J-Team również nie potrafiło się odnaleźć w tym zamieszaniu. Mecz zaczął wydawać się w pewnym momencie zabawny, ale to dodawało mu zdecydowanie uroku.

Po kilku, jak nie kilkunastu próbach, Zinowi i spółce udało się pokonać Tajwańczyków raz, a porządnie. Po wyeliminowaniu całego składu mistrzów LMS, udało im się zniszczyć wszystkie wieże na środku, a potem samego nexusa.

Polska transmisja z Worldsów dostępna jest na kanale Polsat Games, za to angielski komentarz usłyszycie na kanale Riot Games.