Twórcy gry wypowiedzieli się na temat popularnego trybu gry w League of Legends. Plany napawają optymizmem.
Auto battler od Riotu jest sensacją ostatnich paru miesięcy. Kiedy najnowszy tryb gry do League of Legends miał swoją premierę, każdy chciał w niego grać. Z czasem jednak liczba aktywnych graczy zaczęła odrobinę spadać(wzrastała ona okazjonalnie przy wyjściu nowych patchów). Były to jednak spadki minimalne, jednak bez długoterminowych planów, mogły się one powiększyć.
Było to niepokojące z kilku względów. Przede wszystkim, nikt nie chciał raczej, żeby Teamfight Tactics było kolejną zabawką na pięć minut. Faktycznie, każda nowa łatka wprowadzała coś nowego do gry, a co nawet ważniejsze, nerfiła zbyt potężne kombinacje. Można śmiało stwierdzić, że balans rozgrywki był zachowany. Popularność na serwisach streamingowych rosła, a topowi zawodnicy zaczęli być kontraktowani przez czołowe esportowe organizacje, takie jak G2 Esports, Team SoloMid, Cloud 9, czy Team Liquid. Riot Games najwyraźniej zauważył co się dzieję, ponieważ dzisiaj wypuścił oświadczenie.
Przede wszystkim, wraz z patchem 9.19, zakończy się tak zwany Set 1. Kolejny patch w następnym miesiącu będzie oznaczał już wejście TFT do nowego etapu życia. Riot nie podał żadnych konkretnych szczegółów na ten temat, chciał się bardziej skupić na ogłoszeniu budowania sceny kompetytywnej w 2020 roku. Ruch ten został spowodowany liczbami, które mówią, że pomimo małych, momentalnych spadków, ilość graczy wciąż utrzymuje się na poziomie 33 milionów graczy każdego miesiąca. Jest to równowartość populacji Kanady, więc potencjał jest naprawdę spory i głupio byłoby go nie wykorzystać. Nie zostały podane żadne dalsze szczegóły. Podejrzewam, że na te musimy sobie trochę poczekać – niedługo Worldsy, które pewnie skupią całą uwagę medialną Riotu.