Fnatic potwierdziło dzisiaj popularną tezę, według której są oni wraz z G2 Esports wiele poziomów nad resztą zespołów z Europy. Po gładkim zwycięstwie ze Splyce, zarezerwowali sobie oni udział w fazie grupowej Mistrzostw Świata.
Ostatni pojedynek w letnim sezonie LEC szykował się dosyć emocjonująco. Starcie pomiędzy Fnatic a Splyce miało wyłonić drużynę, która będzie reprezentować Europe na Worldsach z drugiego miejsca. Przegrany tej serii za to musiałby przejść przez Play-Iny Mistrzostw Świata, więc miałby mniej czasu na przygotowanie, a jednocześnie więcej roboty do wykonania. Stawka w takim razie nie była mała.
Pierwsza krew ostatniej serii LEC została przelana na dolnej alejce. Rekkles i spółka spróbowali agresywnie wejść w przeciwników, lecz wbrew ich oczekiwaniom, w okolicy znajdował się leśnik Splyce, który szybko zaingerował i obrócił losy pierwszej w grze potyczki. Był to zaledwie początek szalonej rozgrywki, jaką okazał się pierwszy mecz. Fnatic od pierwszych minut utrzymywało szalenie szybkie tempo, tak jak w finałowej serii przeciwko G2 Esports. Odpowiedź oponentów mogła ich zaskoczyć, jako że zespół Xerxe dotrzymywał im tempa. Pomimo wielu zabójstw po obu stronach, trudno było wytypować zdecydowanego faworyta spotkania. Kiedy licznik czasu przekroczył 15 minutę, obie formacje posiadały na swoim koncie po 7 killi. Ta clown fiesta utrzymywała się jeszcze przez kilka minut, do czasu aż Fnatic nie udało się wyeliminować większości składu rywali. Dzięki temu zdobyli cenne ulepszenie Barona Nashora, z którym destrukcja nexusa była tylko kwestią czasu.
Ładując się drugi raz na Summoner's Rift, na dolnej linii szykował się bardzo ciekawy pojedynek. Był to bot lane Vayne i Lulu po stronie Splyce, gdzie Kobbe, strzelec drużyny spod szyldu węża, nigdy w karierze nie przegrał na Vayne. Po drugiej stronie za to znaleźli się Yuumi i Garen, duet, na którym Fnatic odnalazło do tej pory sporo sukcesu. I faktycznie, wyglądali oni lepiej niż bot lane przeciwników. Chociaż poza małą przewagą Rekklesa, to spotkanie było dosyć wyrównane przez pierwsze dwadzieścia minut. Potem bardzo niespodziewanie doszło do zabicia Barona Nashora przez podopiecznych YoungBucka. Ten buff pozwolił im na nieco agresywniejsze posunięcia na mapie. Szybko stworzyli dogodne dla siebie sytuacje i doprowadzili do korzystnych dla siebie teamfightów, które szybko powiększyły ich prowadzenie. Gra zakończyła się w podobnym czasie co pierwsza z serii, i Fnatic prowadziło już dwa do zera.
W trzeciej grze Fnatic pokusiło się na dosyć nietypowy draft. Na supporcie można było zobaczyć Leone, bohaterkę mało ostatnio widzianą w profesjonalnej grze. Najbardziej zaskoczył jednak Broxah, który pokusił się o wybór Iverna do dżungli. Pomimo kilku wczesnych wpadek, jak oddanie first blooda na dolnej alejce, wszystko zapowiadało się na to, że będzie to ostatni epizod z serii. Fnatic dosyć prędko odnalazło się na mapie i zaczęło budować swoją przewagę. Punktem kulminacyjnym gry znowuż okazał się… Baron Nashor. Dzięki wygranej potyczce w okolicach dwudziestej minuty, Nemesis i spółka bez problemu zabezpieczyli najmocniejsze na mapie ulepszenie. Dzięki niemu błyskawicznie dobrali się do bazy przeciwników, tym bardziej zważając uwagę na to, że fortyfikacje Splyce były już w opłakanym stanie. Nexus faktycznie upadł tuż przed 25 minutą.
Fnatic wyglądało w tej serii na zdecydowanie lepszy zespół. Splyce za to ma jeszcze trochę czasu na naprawę błędów, które były w tym spotkaniu bardzo widoczne. Play-Iny rozpoczną się już za lekko ponad dwa tygodnie, 2 października.