Renegaci to formacja, którą wiele osób skazywało na mierny występ na Majorze. Zdecydowana większość fanów, analityków, komentatorów, a także innych graczy skazywała ich na 0-3 w Fazie Legend i na szybki powrót do Australii. Liazz i spółka pokazali wszystkim, że stać ich na więcej.

Mamy rok 2019, przełom lutego i marca. Na Majorze w Katowicach Renegades dostają się do ćwierćfinałów turnieju. Tam ulegają MIBR, czego jak najbardziej się spodziewano, ale to nieważne. Ważny jest awans, osiągnięcie statusu Nowych Legend, i rozwój drużyny. Przed nami między innymi IEM Sydney. Oh, jaka to będzie gratka, pomyśleli sobie wszyscy fani z Australii i Oceanii. Z taką formą The Boys mają finał w zasięgu, a półfinał murowany!

No… nie do końca. Zamiast piąć się regularnie w górę po historycznym osiągnięciu, jakim były ćwierćfinały na Majorze, stało się kompletnie coś odwrotnego. Gratisfaction i spółka coraz gorzej radzili sobie na większych turniejach na świecie, a Sydney było tylko jedną porażką z wielu. 8 Kwietnia osiągnęli swój szczyt na rankingach HLTV. Od tamtego momentu ich podróż po świecie(która była dosyć obfita, rozgłos dzięki sukcesowi w Katowicach zapewnił im wiele zaproszeń) była ciągłą linią w dół rankingów. Ich tablica osiągnięć oscylowała w miejsca na dnach tabel. Renegades z tą słabą formą i zerowymi wynikami przylecieli do Berlina. Jak się jednak okazało, zabawią się w nim dłużej, niż przewidywane trzy dni.

Nadszedł ten wielki dzień

Początek Majora wyglądał tak jak się spodziewano. No, prawie. Porażka z NRG i AVANGAR, ale aż 16-14 i 16-13. Renegaci, a zwłaszcza Liazz, który jest najlepszym graczem zespołu na turnieju, pokazują oznaki przygotowania i werwy do walki. Wynik 0-2 oznacza tylko jedno – zaczynają się best of three. Na początek DreamEaters, które lekko mówiąc nie popisało się niczym w fazie legend. Renegaci zdobywają pierwsze, i według wielu ostatnie zwycięstwo na Majorze. W kolejnym pojedynku stają w szranki z NEO i spółką. Ku zaskoczeniu wszystkich radzą sobie nawet z ekipą naszego rodaka, a następnie w meczu o wszystko wygrywają także z G2 Esports. Tym sposobem, azr prowadzi swój zespół ponownie do ćwierćfinałów.

Aż chcę się człowiek zapytać – jakim cudem? Jak można osiągnąć beznadziejny wynik w 7 na 8(trzecie miejsce na StarSeries w Szanghaju uważam za sukces) turniejach przez ostatnie parę miesięcy, a potem znowu dostać się do play-offów najważniejszego wydarzenia w półroczu? Renegades znają odpowiedź. Szczerze mówiąc, nie grają oni źle. Przyswoili sobie takie mapy jak Vertigo, które większość innych zespołów unika. Umocnili się na Mirage'u, mapie, na której w Katowicach pokonali Astralis. Dodatkowo niektórzy członkowie Australijskiego składu grają najlepszy turniej w swoim życiu. Mowa tutaj o Liazzie i jkaemie, którzy lśnią w każdej wygranej przez nich grze.

Świetlana przyszłość, czy może powtórka z rozrywki?

Co dalej? Trudno tak naprawdę przewidzieć, trzeba po prostu poczekać i samemu się przekonać. W Czwartek Australijczycy staną do walki z ENCE. To spotkanie może skończyć się na wiele sposobów. Finowie to skład, który obecnie przeżywa wiele wewnętrznych zmian, tak więc łatwo może im się podwinąć noga na wielkiej scenie. Czy Renegades utrzyma swoją niezłą formę i zaskoczy wszystkich ponownie? Wątpię. Ale jednocześnie wątpiłem w ich szanse w poprzednim etapie, i jkaem wraz z bandą Australijczyków utarli mi nosa. Życzę im jak najwięcej pozytywnych zaskoczeń. Cloud 9 w Bostonie również zaczynało Fazę Legend od 0-2. Wszyscy wiemy jak to się skończyło. Historia lubi się powtarzać? Czas pokaże.