Oskar „Selfmade” Boderek i spółka mieli nadzieję, że jakimś cudem przerwą swoją passę sześciu porażek z rzędu przeciwko G2 Esports. Na ich nieszczęście, mistrzowie MSI pokazali się z dobrej strony i pewnie sobie poradzili z przeciwnikami.
Ostatnie spotkania G2 Esports zakończyły się totalną dominacją Marcina „Jankosa” Jankowskiego i ekipy. Koniec końców, tytuł mistrza MSI i pierwsza pozycja w tabeli nie wyrobiły się same. W meczu z SK Gaming fani oczekiwali tego samego – szybkiej destrukcji SK.
Gra zaczęła się bardzo ciekawie już na etapie draftu. Wszystko zaczęło się od tego, że G2 na topa wybrało… Annie? Tak, przeczytaliście to dobrze, to właśnie tym bohaterem grał Martin „Wunder” Hansen. Po przeciwnej stronie również znalazły się ciekawe picki, takie jak Poppy w rękach Toniego „Sacre” Sabalića, który jak się okazało, poszedł nią na środkową alejkę. Co więcej, tam zdobył first blooda, pokonując Rasmusa „Capsa” Winthera w solowym pojedynku.
Po mimo minimalnych wpadek na początku batalii, to G2 Esports szybko zaczęło odrabiać straty. Chociaż, to trochę źle powiedziane, bo nie posiadali zbytniego deficytu w porównaniu do SK, poza straconej pierwszej krwi. Po zaledwie paru minutach, G2 zyskało przewagę w wysokości trzech tysięcy złota, kilku zabójstw, i wyglądało także na to, że pierwsza fortyfikacja w grze również będzie ich łupem.
Już w 17 minucie SK Gaming miało odkryty inhibitor. Ich starania nie były wystarczające, żeby powstrzymać natarcie G2 Esports, które z tygodnia na tydzień najwyraźniej chce bić własne rekordy w najszybszej grze w historii Europy. Nie ma co zbytnio opisywać przebiegu spotkania od zniszczenia pierwszego inhibitora do eksplozji nexusa SK. G2 nawet bez pomocy Barona bez najmniejszego problemu poradzili sobie z oponentami, kończąc mecz w okolicach 24 minuty. Można to podsumować jednym słowem: snowball. Bądź też rzeź, obydwa pasują jak ulał.
Transmisje LEC zobaczycie na kanale Polsat Games.