Po ostatnim, piątym już tygodniu rozgrywek, amerykańskie League Championship Series zaliczyło swój półmetek. To dobra okazja, żeby przyjrzeć się im bliżej i ocenić, jak wyglądają zmagania w Los Angeles.

Jeżeli spojrzymy na przeszłość ligi zza Atlantyku, łatwo można dojść do wniosku, że połowa sezonu to punkt zwrotny dla wielu uczestników. Niektóre formacje powstają z popiołów niczym feniks, i z dna tabeli wskakują do play-offów. Inne zaliczają totalny spadek. Naturalnie, nie wszystkie z nich kompletnie odwracały swoje pozycje w tabeli. W kartach historii zapisały się takie zespoły jak Cloud 9, Team SoloMid, czy całkiem niedawno Team Liquid, które w całości dominowały sezony. Czy można zgadywać, jak to będzie w letnim splicie dziewiątego sezonu? Jakie wnioski można wyciągnąć z dotychczasowej gry uczestników LCS?Pierwszą lokatę dzielą ze sobą trzy organizacje, które w przeszłości podnosiły już puchar mistrza LCS. Są to Team Liquid, Cloud 9, i Counter Logic Gaming. Pomimo takich samych bilansów, te trzy formacje mocno się od siebie różnią. Najłatwiej na początek jest ocenić broniących tytułu mistrza, zawodników Team Liquid. Peng „Doublelift” Yillang i spółka to najsilniejsza drużyna Ameryki, i to od trzech sezonów. Samo to stwierdzenie jeszcze do niedawna było ryzykowne, jako że mistrzowie nie byli w stanie powtórzyć sukcesu na arenie międzynarodowej. To wszystko zmieniło się po udanym, a wręcz znakomitym Mid-Season Invitational, gdzie zawodnicy trenera Janga „Caina” Nu-riego dokonali historycznego dzieła, dochodząc do finału. Dosyć niedawno pokazali się z mocnej strony na Rift Rivals, dokonując zemsty na G2 Esports, i to dwa razy.

fot. Timothy Norris/Riot Games

Na własnym podwórku Team Liquid potrafi się jednak potknąć, i to dosyć często. Fakt, dwie z trzech porażek były przeciwko C9 i CLG, dwóm pozostałym formacjom z wynikiem 7-3. Podopieczni Caina potrafią jednak popełniać wiele błędów we wczesnej fazie gry, co sprawia że muszą dokładać dwa razy tyle starań w okolicach 20 i 30 minuty. Często liczą na fatalne błędy, lub też po prostu na brak umiejętności przeciwników, tak jak w ostatnim meczu z 100 Thieves. Kiedy spojrzymy na poprzednie trzy sezony, Team Liquid w każdym z nich zaliczało serię porażek na półmetku, bądź też w drugiej połowie splitu. Zawsze ewentualnie wygrywali, tak jakby porażki sprawiały, że przeciwnicy przestają ich brać na poważnie. Może tym razem będzie tak samo? Jedno jest pewne, Doublelift wraz z resztą składu musi skorygować małe usterki, jeżeli faktycznie są najlepszą drużyną Ameryki.Nie będzie to łatwe zadanie, gdyż w wyścigu o tytuł mistrza mają na ogonie CLG i C9. Nie ma się co dziwić, że w tym gronie znalazło się Cloud 9. Podopieczni Boka „Reapereda” Han-gyu'a są trochę przeciwieństwem zespołu Liquid. Od kilku sezonów nie potrafią wygrać pucharu na własnym podwórku w Ameryce, ale o wiele częściej osiągają sukces na mistrzostwach świata. Po osiągnięciu półfinałów w zeszłorocznym październiku na Worldsach, i straceniu jedynie(i w zasadzie to też aż) Nicolaja „Jensena” Jensena, nie każdy spodziewał się tego, że w LCS utrzymają się na szczycie. Pozyskanie utalentowanego Yasina „Nisqy” Dinçera za jego miejsce, okazało się być strzałem w dziesiątkę. Cloud 9 prosperuje na tyle dobrze, że to może być ten split, w którym podniosą puchar.

fot. Timothy Norris/Riot Games

Kompletnym zaskoczeniem jest jednak obecność Counter Logic Gaming w czołowej trójce. Kiedy patrzy się na skład tej formacji, a także na historie, głównie porażek, niektórych zawodników CLG, trudno uwierzyć, że tak dobrze sobie radzą. Jest to mieszanka niegdyś fantastycznych graczy pokroju Tristana „PowerOfEvil” Schrage'a, z niespełnionymi, lecz pełnymi potencjału talentami, jak Trevor „Stixxay” Hayes. Przez długi czas miałem wrażenie, że ten prawie niezmieniony skład z wiosennego sezonu(w którym nie poradził w ogóle), nie ma prawa powalczyć o więcej, niż o szóstą lokatę i awans do play-offów. Jeżeli jednak CLG będą kontynuować grę przez młodego Raymonda „Wiggily” Griffina, mają realną szanse na osiągnięcie sukcesu. Nie tylko w regularnym sezonie, ale także w ewentualnych play-offach.Jeżeli mowa o walce o fazę play-off, to nie sposób nie wspomnieć o tym, co się dzieje w środku tabeli. Tutaj LCS dostarcza nam standardowo dużą dawkę emocji. Nie wiadomo, czego się tak naprawdę spodziewać. W ostatnich tygodniach letniego sezonu zawsze pojawia się dodatkowy stres i ciężar na barkach graczy dla zespołów ze środka tabeli. Koniec końców, kolejne gry zaważą o ewentualnym awansie dalej, i o szansie pojawienia się na Worldsach. Jakakolwiek ocena jest jeszcze trudniejsza, ponieważ każda z czterech organizacji, które są pośrodku, grają ostatnio „w kratkę”. Jeszcze do niedawna, Team SoloMid i OpTic Gaming grali tak, jakby byli faworytami do tytułu. Z czasem zniknęła jednak dobra forma, u TSM w przypadku całego zespołu. Jeżeli chodzi o OpTic, tutaj po prostu przestał dobrze grać Lee „Crown” Min-ho, który był najlepszą częścią tego zespołu. Jedno jest pewne, kto się szybciej pozbiera, ten ma większą szansę na zakończenie fazy regularnej w pierwszej szóstce.

fot. Timothy Norris/Riot GamesNie sposób inaczej nazwać to, co obecnie wyczyniają Echo Fox, FlyQuest i 100 Thieves. Każda z tych drużyn zaczęła fatalnie sezon, i nie wygląda na to, żeby się podniosły(z małym wyjątkiem FlyQuest). Jest to zaskakujące, gdyż ekipy Eugene'a „Pobeltera” Parka i Apollo „Apollo” Price'a we wiosennych rozgrywkach LCS doszły do fazy pucharowej. Można to nazwać zatem ogromnym spadkiem formy. Słabe wyniki doprowadziły niektóre z organizacji do rotacji w składach, co doprowadziło do wymiany Yoo „Ryu” Sang-wooka na Maxa „Soligo” Soonga w ekipie 100 Thieves, a w Echo Fox Michael „MikeYeung” Yeung zastąpił Lee „Rusha” Yoon-jae. Ironicznie, od tamtej pory sukces odniosła jedynie formacja FlyQuest, która w ostatni weekend wygrała obydwa spotkania. To wciąż jednak jest słaby bilans w postaci 3-7. Dane trzy zespoły grały naprawdę fatalnie i pasywnie przez pierwszą połowę sezonu. Jeżeli mają ochotę na wyjazd na jesień do Europy, to jest ostatni moment, żeby się obudzić. Bo umiejętności, żeby to zrobić, zdecydowanie tam są.

fot. Timothy Norris/Riot Games

League Championship Series można oglądać na oficjalnej transmisji Riot Games. Start najbliższych rozgrywek w Sobotę 13.07 o godzinie 23:00 czasu polskiego.