Po ostatnim, piątym już tygodniu rozgrywek, amerykańskie League Championship Series zaliczyło swój półmetek. To dobra okazja, żeby przyjrzeć się im bliżej i ocenić, jak wyglądają zmagania w Los Angeles.
Jeżeli spojrzymy na przeszłość ligi zza Atlantyku, łatwo można dojść do wniosku, że połowa sezonu to punkt zwrotny dla wielu uczestników. Niektóre formacje powstają z popiołów niczym feniks, i z dna tabeli wskakują do play-offów. Inne zaliczają totalny spadek. Naturalnie, nie wszystkie z nich kompletnie odwracały swoje pozycje w tabeli. W kartach historii zapisały się takie zespoły jak Cloud 9, Team SoloMid, czy całkiem niedawno Team Liquid, które w całości dominowały sezony. Czy można zgadywać, jak to będzie w letnim splicie dziewiątego sezonu? Jakie wnioski można wyciągnąć z dotychczasowej gry uczestników LCS?Pierwszą lokatę dzielą ze sobą trzy organizacje, które w przeszłości podnosiły już puchar mistrza LCS. Są to Team Liquid, Cloud 9, i Counter Logic Gaming. Pomimo takich samych bilansów, te trzy formacje mocno się od siebie różnią. Najłatwiej na początek jest ocenić broniących tytułu mistrza, zawodników Team Liquid. Peng „Doublelift” Yillang i spółka to najsilniejsza drużyna Ameryki, i to od trzech sezonów. Samo to stwierdzenie jeszcze do niedawna było ryzykowne, jako że mistrzowie nie byli w stanie powtórzyć sukcesu na arenie międzynarodowej. To wszystko zmieniło się po udanym, a wręcz znakomitym Mid-Season Invitational, gdzie zawodnicy trenera Janga „Caina” Nu-riego dokonali historycznego dzieła, dochodząc do finału. Dosyć niedawno pokazali się z mocnej strony na Rift Rivals, dokonując zemsty na G2 Esports, i to dwa razy.

Na własnym podwórku Team Liquid potrafi się jednak potknąć, i to dosyć często. Fakt, dwie z trzech porażek były przeciwko C9 i CLG, dwóm pozostałym formacjom z wynikiem 7-3. Podopieczni Caina potrafią jednak popełniać wiele błędów we wczesnej fazie gry, co sprawia że muszą dokładać dwa razy tyle starań w okolicach 20 i 30 minuty. Często liczą na fatalne błędy, lub też po prostu na brak umiejętności przeciwników, tak jak w ostatnim meczu z 100 Thieves. Kiedy spojrzymy na poprzednie trzy sezony, Team Liquid w każdym z nich zaliczało serię porażek na półmetku, bądź też w drugiej połowie splitu. Zawsze ewentualnie wygrywali, tak jakby porażki sprawiały, że przeciwnicy przestają ich brać na poważnie. Może tym razem będzie tak samo? Jedno jest pewne, Doublelift wraz z resztą składu musi skorygować małe usterki, jeżeli faktycznie są najlepszą drużyną Ameryki.Nie będzie to łatwe zadanie, gdyż w wyścigu o tytuł mistrza mają na ogonie CLG i C9. Nie ma się co dziwić, że w tym gronie znalazło się Cloud 9. Podopieczni Boka „Reapereda” Han-gyu'a są trochę przeciwieństwem zespołu Liquid. Od kilku sezonów nie potrafią wygrać pucharu na własnym podwórku w Ameryce, ale o wiele częściej osiągają sukces na mistrzostwach świata. Po osiągnięciu półfinałów w zeszłorocznym październiku na Worldsach, i straceniu jedynie(i w zasadzie to też aż) Nicolaja „Jensena” Jensena, nie każdy spodziewał się tego, że w LCS utrzymają się na szczycie. Pozyskanie utalentowanego Yasina „Nisqy” Dinçera za jego miejsce, okazało się być strzałem w dziesiątkę. Cloud 9 prosperuje na tyle dobrze, że to może być ten split, w którym podniosą puchar.

Kompletnym zaskoczeniem jest jednak obecność Counter Logic Gaming w czołowej trójce. Kiedy patrzy się na skład tej formacji, a także na historie, głównie porażek, niektórych zawodników CLG, trudno uwierzyć, że tak dobrze sobie radzą. Jest to mieszanka niegdyś fantastycznych graczy pokroju Tristana „PowerOfEvil” Schrage'a, z niespełnionymi, lecz pełnymi potencjału talentami, jak Trevor „Stixxay” Hayes. Przez długi czas miałem wrażenie, że ten prawie niezmieniony skład z wiosennego sezonu(w którym nie poradził w ogóle), nie ma prawa powalczyć o więcej, niż o szóstą lokatę i awans do play-offów. Jeżeli jednak CLG będą kontynuować grę przez młodego Raymonda „Wiggily” Griffina, mają realną szanse na osiągnięcie sukcesu. Nie tylko w regularnym sezonie, ale także w ewentualnych play-offach.Jeżeli mowa o walce o fazę play-off, to nie sposób nie wspomnieć o tym, co się dzieje w środku tabeli. Tutaj LCS dostarcza nam standardowo dużą dawkę emocji. Nie wiadomo, czego się tak naprawdę spodziewać. W ostatnich tygodniach letniego sezonu zawsze pojawia się dodatkowy stres i ciężar na barkach graczy dla zespołów ze środka tabeli. Koniec końców, kolejne gry zaważą o ewentualnym awansie dalej, i o szansie pojawienia się na Worldsach. Jakakolwiek ocena jest jeszcze trudniejsza, ponieważ każda z czterech organizacji, które są pośrodku, grają ostatnio „w kratkę”. Jeszcze do niedawna, Team SoloMid i OpTic Gaming grali tak, jakby byli faworytami do tytułu. Z czasem zniknęła jednak dobra forma, u TSM w przypadku całego zespołu. Jeżeli chodzi o OpTic, tutaj po prostu przestał dobrze grać Lee „Crown” Min-ho, który był najlepszą częścią tego zespołu. Jedno jest pewne, kto się szybciej pozbiera, ten ma większą szansę na zakończenie fazy regularnej w pierwszej szóstce.


League Championship Series można oglądać na oficjalnej transmisji Riot Games. Start najbliższych rozgrywek w Sobotę 13.07 o godzinie 23:00 czasu polskiego.