Vincent „VinS” Jozefiak, to były szkoleniowiec PRIDE. Teraz przed nim nowe wyzwania w barwach Vex, o których postanowiliśmy z nim porozmawiać.

Olaf „Szeregowy” Ostrowski: Rozstałeś się z PRIDE i postanowiłeś kontynuować swoją przygodę trenera pod banderą Vex. Skąd decyzja o zmianie otoczenia?

Vincent „VinS” Jozefiak: Mój roczny kontrakt z PRIDE skończył się dokładnie pierwszego kwietnia 2019 roku. Wtedy też uznałem, że daję sobie ostatnie parę miesięcy na znalezienie drużyny. Podczas pobytu w organizacji Piotra „neqsa” Lipskiego, miałem wiele zapytań i jedną bardzo atrakcyjną ofertę od czołowej polskiej organizacji, która gotowa była wyłożyć za mnie moim zdaniem fajne pieniądze. Niestety nie wiem dokładnie co poszło nie tak, gdyż ja w tamtym momencie już czekałem na informacje kiedy zaczynam pracę. Ale prawdopodobnie szefostwo się nie dogadało – a szkoda, bo to był już moment, w którym rozpad ówczesnego składu Orłów był coraz bliżej. Wewnętrzne spory oraz dobiegające końca kontrakty graczy to spowodowały.

A dlaczego Vex? Chłopaki pisali do mnie od razu po zakończeniu współpracy z PRIDE. Wcześniej znałem się już z olffim i wiedziałem jaki w nim drzemie potencjał. W tamtym momencie jednak jeszcze próbowałem stworzyć coś z SAYN-em i Mikim z Afryki, bo nie chciałem zostawić chłopaków na lodzie. Po tym jak to nie wypaliło i usłyszeniu jak korzystne warunki zaproponowało Vex, nie miałem wątpliwości, że tam będzie mój następny dom.

No właśnie… Jakie warunki proponuje organizacja Vex? W końcu nie jest to jedna z najbardziej znanych marek na polskim podwórku.

W Vex mamy zapewnione naprawdę korzystne umowy. Dzięki umowie z jednym gaming housem możemy wyjeżdżać na zgrupowania kiedy tylko chcemy. Pierwszy bootcamp planujemy na początku wakacji. Mamy również zapewniony udział we wszystkich ligach, w jakich tylko chcemy grać oraz kilka LAN-ów w planach. Reszta jest zależna od kwalifikacji. Dodatkowo kontakt z naszym CEO jest bardzo ułatwiony przez to, że żyje on zespołem i chce współpracować na wszystkich płaszczyznach. W pierwszy dzień pracy z formacją dostaliśmy się do niższej dywizji Polskiej Ligi Esportowej, więc mam nadzieję, że udowodnimy w niej swoją wartość. Podsumowując… czy są korzystniejsze? Myślę, że po prostu nie odbiegają od tego co miałem w PRIDE, plus mają dodatkowe pozytywne aspekty, których wcześniej posiadałem, także odpowiedź brzmi – tak.

Jednym z aspektów jest comiesięczna pensja?

W Vex dostanę pierwsze pieniądze za pracę jako trener.

W PRIDE wynagrodzenie było uzależnione od wyników, czy chodzi o coś innego?

Mimo, że mój kontrakt się skończył, nie chcę wchodzić w szczegóły. Na na początku mojej przygody z PRIDE nie miałem doświadczenia, więc gorsze warunki były zrozumiałe. Później jednak, gdy zostałem głównym trenerem, a nie jedynie analitykiem, mój wpływ na grę był już dużo większy. Nasze wyniki wtedy np. w PLE, według mnie wyglądały nieźle – jak na drużynę budującą wszystko na metodach prób i błędów. Start we wspomnianych rozgrywkach był świetny. Wygrywaliśmy z każdym oprócz czołowych składów, takich jak AGO czy wtedy jeszcze Team Kinguin, z czego z Jastrzębiami zacięcie walczyliśmy jak równy z równym. W ESEA Advanced triumfowaliśmy przeciwko Vega Squadron czy Bpro i czułem, że dołożyłem cegiełkę do tych zwycięstw.

W tamtym momencie przez około trzy, może cztery miesiące gra się kleiła. Sądzę, że potrzebowaliśmy jedynie zaufania i czasu żeby wbić się do ścisłej czołówki Polski oraz na scenę europejską. Niestety pod koniec roku zarząd Orłów niejako narzucił nam zrobienie roszady. Od zespołu odsunięty został według mnie jeden z najlepszych i najbardziej niedocenianych snajperów w naszym kraju – SAYN. Nasza gra w tamtym momencie się posypała, nie umieliśmy znaleźć godnego zastępcy. Sądzę, że z Adrianem byliśmy idealnie dobraną szóstką i świetnie się rozumieliśmy. Gdyby nie całe to zamieszanie, kwestią czasu byłoby wynegocjowanie lepszych kontraktów albo przejście do organizacji, która mogłaby takie zapewnić. Niestety czasu się nie cofnie.

PRIDE niegdyś było czołową organizacją na polskiej scenie CS:GO, lecz teraz straciło swój dawny blask.  Jaki jest problem Orłów i co może być kluczem do powrotu na listę najlepszych polskich klubów esportowych?

Przede wszystkim zarząd powinien zmienić nastawienie do graczy. Według mnie w PRIDE było podejście, że to zawodnik powinien się cieszyć z bycia częścią tej organizacji, a nie marka, że ma dobrego reprezentanta. Bardzo zawiodłem się w momencie, w którym po prawie półtora roku nie zobaczyłem nawet jednego wpisu pożegnalnego na stronie, ani w prywatnej wiadomości. Pracowałem dla nich i dawałem z siebie wszystko. Przez rok podporządkowałem pod to całe życie. Oczywiście dzięki przygodzie w barwach Orłów stałem się dużo lepszym trenerem. Jednak w momencie, w którym ktoś wkłada w Twoją organizację całe serce, szef w dniu ukończenia rocznego kontraktu powinien chociaż wydobyć z siebie „dziękuje”. Zresztą podobnie było z EXUS-em oraz SAYN-em. Powód dlaczego przestali być graczami PRIDE według mnie powinniśmy pominąć, aczkolwiek za czas i pracę włożoną w rozwój marki, należało się podziękowanie, szczególnie, że Adrian pracował na takich samych warunkach, co ja.

Wracając do Vex. Organizacja dała Wam określoną ilość czasu na osiągnięcie pierwszych dobrych rezultatów?

Nie. W Vex po prostu sami sobie wyznaczamy czas, nie ma żadnego nacisku, ale każdy z zawodników chce jak najszybciej zacząć drogę na szczyt. Posiadamy porządnych graczy, mamy przed sobą Polską Ligę Esportową, w której nowa formuła jest dla nas bardzo korzystna. Fajnie byłoby na GG League, w Kielcach będzie można dostać można się na międzynarodowe finały z pulą nagród wynoszącą aż $110 000. Co dalej się będzie działo, to już kwestia tego, czy będziemy ciężko pracować oraz czy nasze charaktery będą współgrać.

Polskiej scenie od dawna brakuje stabilności. Pojawiają się częste zmiany w zespołach. Jak myślisz, z czego to wynika?

Powody mogą być różne, jednak najczęściej wynikają one ze źle dobranych charakterów. Uważam też, że cały czas do zespołów bierze się tych samych ludzi zamiast odkrywać nowe twarze i dawać im szansę rozwoju. Mamy świetne osoby na scenie, które przykładowo nie grają zbyt wiele PPL-a, tylko trenują w inny sposób. Nikt nie interesuje się, np. graczami pokroju reiko, SAYNa, czy Mikiego z Afryki, a moim zdaniem gdyby tego typu zawodników połączyć z doświadczeniem kogoś pokroju NEO, to wyszedłby świetny skład, a przede wszystkim pokorny i gotowy do trenowania.

Kolejną kwestią są organizacje, które dopiero po tak długim czasie zaczynają dostrzegać talenty, nie biorąc do swoich dywizji jedynie ludzi, którzy mają zawyżone ego. Dobrym przykładem jest Pawła „Dycha” Dychę. Miałem przyjemność patrzeć na jego grę, gdy tworzyliśmy nowa drużynę, wtedy jeszcze potencjalnie dla PRIDE. Chłopak jest serio niesamowity i już po krótkim okresie współpracy z Diabłami, widać jak pozytywnie wpłynął na ich grę. Kolejną taką formacją jest Virtus.pro, które wzięło Michała „okoliciouza” Głowatego ale na efekty tej zmiany trzeba trochę poczekać.

Gdzie widzisz siebie na koniec tego roku?

Bardzo dużo zależy od najbliższych miesięcy w Vex. Jeżeli będę w stanie zrobić z chłopaków skład chociażby na takim poziomie co PRIDE z początku ubiegłego sezonu PLE, to będę szedł w to dalej, a jeżeli nie i nie będę miał innych ofert skupię się na ukończeniu studiów i szukaniu pracy w zawodzie.

Czyli dajesz sobie ostatnią szansę na stworzenie czegoś mocnego?

Tak, ten rok to ostatnia szansa.