Maciej „Luz” Bugaj jest profesjonalnym zawodnikiem CS:GO, który od pewnego czasu nie posiada drużyny. W tym czasie, gdy jest wolnym agentem nie próżnuje. Niedawno zajął drugie miejsce w Polskiej Lidze Esportowej razem z Miksturą, a teraz skupił się na niesamowitych wyzwaniach podczas transmisji na żywo. Między innymi właśnie o nich z nim porozmawialiśmy.
Olaf „Szeregowy” Ostrowski: Kiedy rozstałeś się z PRIDE postanowiłeś zrobić sobie wakacje i odpocząć. Potrzebowałeś takiego wyciszenia od świata esportu?
Maciej „Luz” Bugaj: Wydaje mi się, że nie potrzebowałem odciąć się jako tako od esportu, ale bardziej odpocząć psychicznie od ciągłej presji jaką sam sobie tworzyłem. Wmawiałem sobie że muszę wygrać to, wygrać tamto. Pomimo tego, że bardzo często z danym przeciwnikiem były marne szanse na zwycięstwo, ja nie dopuszczałem do siebie myśli o porażce, a gdy już przychodziła, to ciężko sobie z nią radziłem.
Mówisz o psychice. Czy nie było zatem planu, aby zatrudnić specjalistę od tych spraw?
Mieliśmy możliwość korzystania z takiej osoby.
Nie da się ukryć, że byłeś ikoną Orłów. Piotr Lipski i reszta zarządu długo Cię przekonywali, abyś jednak zmienił decyzję i został w organizacji?
Podobał mi się fakt, że nikt na siłę mnie nigdzie nie trzymał. Dostałem wolną rękę oraz pełne wsparcie. Powiedzieli mi, że byłoby fajnie jakbym jednak został, ale nie chcą blokować mojego rozwoju i to jest moja decyzja, a jaka by ona nie była i tak będą starali mi się pomóc.
Mogłeś chyba mieszkać jeszcze trochę w gaming housie, dopóki nie znalazłeś nowego mieszkania, prawda?
Tak, mogłem tam mieszkać ile tylko chciałem.
Dobrze, odchodząc już od tematu PRIDE, chciałem Cię zapytać o początki projektu Mikstury. Jak w ogóle doszło do tego, że zaczęliście razem grać?
Tutaj chyba nie jestem kompetentną osobą do tego pytania. Do chłopaków dołączyłem w momencie jak już dostali się do PLE, ponieważ były problemy z innocentem, który był wtedy członkiem Tempo Storm i nie mógł grać. Wtedy chłopaki stwierdzili, że wezmą mnie, a akurat nie miałem stałego zespołu i sobie grałem dla zabawy ze znajomymi, więc się zgodziłem. To wszystko potoczyło się tak, że zostałem do końca.
Czy wierzyłeś od początku, że będziecie w stanie jako Mikstura zajść tak daleko w Polskiej Lidze Esportowej?
Powiem szczerze, że nie zastanawiałem się w ogóle nad tym co będzie na koniec ligi. Dopiero jak zostało kilka meczów do końca, to mówiłem drużynie – „ooo… mamy szansę awansować od razu na finały, Panowie skupmy się”. Zaczynając grać z byalim i resztą, jedyne o czym myślałem, to o dobrej zabawie i miłym spędzeniu czasu.
W Gliwicach przegraliście z AGO nie nawiązując większej walki. Zabrakło zgrania, czy może pewności siebie, którą mieliście w internecie?
Myślę, że zabrakło pewności siebie, którą straciliśmy w zamkniętych kwalifikacjach do EU Minora. Przegraliśmy w nich dwa wygrane spotkania, które przez własne błędy wymknęły nam się z rąk.
Skoro już wtrąciłeś temat zamkniętych kwalifikacji do Minora, to gdy się do nich dostaliście, zaczęły się Wami interesować organizacje?
Kilka pytań było, ale były to tylko pytania. Paweł cały czas był pod banderą Virtus.pro i raczej fakt, że trzeba było go wykupić większość odrzucał.
Czy na PLE byliście świadomi, że byali wróci do głównego składu Virtusów, czy jeszcze nic nie wiedzieliście i planowaliście dalej razem grać?
Tutaj jestem w stanie tylko z mojej perspektywy powiedzieć jak było. Nie liczyłem na nasze przetrwanie w niezmienionym składzie, bo ptaszki ćwierkały to i owo. <śmiech> Możliwe, że Mikstura nadal będzie grała, ale na pewno już bez niektórych graczy. Kwestia tego, co stanie się w najbliższym okresie.
Mikstura z Tobą w składzie, czy masz jakieś inne plany?
Wszystko stoi pod jedną wielką niewiadomą. Zależy to od pracy jaką znajdę.
Szukasz pracy w innej roli, niż zawodnik esportowy?
Niestety, ale takiej też. Trzeba za coś płacić rachunki.
Ale nie robisz sobie jakiejś dłuższej przerwy od profesjonalnej gry, tylko jeśli jakaś organizacja będzie w stanie zapewnić Ci dogodne warunki, to w to pójdziesz?
Myślę, że jeśli ktoś przedstawi mi ciekawą ofertę, to po prostu ją przyjmę i wtedy dam z siebie wszystko.
Rozmawiając z Tobą, nie mogę ominąć tematu transmisji na żywo, którą prowadziłeś przez 70 godzin. Skąd w ogóle na to pomysł?
Pomysł pojawił mi się w głowie już bardzo dawno. Problem był w tym, że zawsze coś mnie blokowało, aby go zrealizować. Lubię stawiać sobie różne wyzwania, kolejnym będzie granie na stojąco przez 24 godziny. Ciekawy jestem, co kolejne mi przyjdzie do głowy. <śmiech>
Czyli możemy się teraz coraz częściej spodziewać takich wyzwań z Twojej strony?
Tak, jak najbardziej.
Nie boisz się o swoje zdrowie robiąc takie akcje? Bywały już w przeszłości różne przypadki.
Szczerze? Nie bardzo. Wszystko zależy od podejścia. Robiąc coś z głową niwelujesz zagrożenia. Prowadząc stream trwający 70 godzin postawiłem sobie kilka założeń, których za żadne skarby nie mogłem przekroczyć. Wszystko może być niebezpieczne, jeżeli nie podchodzimy do tego z głową.
Dopuszczasz w ogóle takie wyjście, że jeśli przez dłuższy czas nie znajdziesz drużyny, pójdziesz w pełni w streamowanie i zakończysz karierę gracza?
Nie wyobrażam sobie takiej drogi. Uwielbiam rywalizować, a im wyższy szczebel, tym więcej frajdy. Może będę grał mniej, ale zawsze będę dążył do grania w jakiejś formacji i wygrania Majora.
Uwielbiasz rywalizację na serwerze, ale ciężko nie zauważyć, że poza nim również. Często wdajesz się w słowne „przepychanki” w wywiadach przed meczem na LAN-ie. Skąd to się u Ciebie wzięło?
Sam nie wiem… od zawsze lubiłem dużo gadać i to samo wychodzi ze mnie. Kiedyś chciałem zostać prawnikiem, ale okazało się, że samo gadanie nie wystarcza i bliżej mi do matematyki, niż polskiego.
Mam nadzieję, że niebawem będziemy mogli częściej oglądać Cię na scenie. Dziękuję za rozmowę!
Dzięki, piona!