Mistrzostwa Świata już raz w swojej historii miały miejsce w Korei Południowej. W wielu aspektach były one najciekawsze. Międzyinnymi nie zobaczyliśmy na nich SK Telecom T1. Ta sama historia powtórzy się w tym roku.
Worldsy z 2014 roku miały z tymi zbliżającymi się wiele podobieństw. Podstawowym jest niewątpliwie nieobecność SK Telecom T1. Drużyna Fakera do tej pory tylko raz nie pojawiła się na najważniejszym turnieju w roku. Było to właśnie cztery lata temu, kiedy turniej odbywał się w ojczyźnie koreańskiej gwiazdy. W tym roku mistrzostwa świata ponownie wracają do mekki esportu i ponownie nie zobaczymy na nich Fakera. Po wygraniu trzeciego sezonu SK Telecom T1 nie nadążało za metą. W sezonie czwartym coraz ważniejsza była gra dookoła dolnej alejki i legendarny duet Bengi oraz Faker nie był już kluczem do wygranej. Piglet widocznie odstawał w porównaniu do młodych i żądnych sukcesu koreańskich strzelców. Mowa tutaj przede wszystkim o graczach siostrzanych drużyn Samsung Galaxy – Impie oraz Defcie.
Podobnie teraz da się zauważyć potężną różnicę między Bangiem, a Deftem, czy Rulerem. SKT w 2014 roku było bardzo bliskie awansu, ale ostatecznie musieli uznać wyższość formacji, która nie wyróżniała się specjalnie na tle azjatyckich potęg. Mowa tutaj oczywiście o Najin White Shield. Opinia o tej formacji pośród europejskich fanów mocno przypominała tą, jaką aktualnie ma Afreeca Freecs. Wtedy też nikt nie przypuszczał, że drużyna Zefy oraz Gorilla będzie w stanie awansować na Worldsy kosztem SK Telecom T1, czy KT Rolster.
Również chińscy fani wierzyli, że tym razem to ich ulubieńcy podniosą do góry trofeum. Większość tych nadziei była ulokowana w nowo powstałej formacji – EDward Gaming. Połączenie doświadczenia weteranów z World Elite z niesamowitym talentem NaMeia stawiała EDG w roli jednego z głównych faworytów do wygranej. Niestety tuż przed turniejem z obozu chińskiej formacji zaczęły dobiegać niepokojące informacje o problemach zdrowotnych NaMeia i o tym, że musiał korzystać z kroplówki. Ostatecznie wystąpił on w każdym spotkaniu na Worldsach.
Europejscy fani również mieli swojego młodego, utalentowanego strzelca. Mowa tutaj o Rekklesie, który nie mógł zagrać rok wcześniej na mistrzostwach, gdyż był za młody. Bez niego Fnatic doszło do półfinału, więc wszyscy liczyli na to, że tym razem ta drużyna zdoła osiągnąć co najmniej identyczny wynik. 2014 rok to również czas rozpadu legendarnego rosyjskiego składu Gambit Gaming, ale tym zupełnie nikt się nie przejmował. Mało kto się tym przejmował, gdyż w tym czasie powstała inna świetna drużyna. Mowa tutaj o Alliance, które zostało zbudowane w oparciu o graczy byłego CLG.EU. Duże nadzieje wiązano z Shookiem, który wtedy prezentował niesamowicie agresywny styl gry i był kompletnym przeciwieństwem Snoopeha, którego obwiniano za słabe wyniki Evil Geniuses rok wcześniej.Harmonogram mistrzostw świata był wtedy nieco inny. W pierwszym tygodniu grały tylko dwie pierwsze grupy, co oznaczało, że z europejskich formacji mogliśmy oglądać tylko wyczyny SK Gaming, z którym mało kto wiązał jakiekolwiek nadzieje. Dodatkowo kilka dni przed startem turnieju dotarła do fanów informacja o tym, że w pierwszych trzech spotkaniach nie zagra Svenskeren, który został zawieszony z powodu skandalicznego zachowania w czasie okresu przygotowawczego. Z tego powodu SK musiało wypożyczyć Giliusa z Unicorns of Love i tym samym przegrali trzy pierwsze mecze. Gra drużyny wróciła na właściwe tory dopiero po powrocie duńskiego leśnika, ale to wystarczyło na zaledwie trzecie miejsce w grupie. Potężne problemy miało natomiast EDward Gaming, które awans do kolejnej fazy zapewniło sobie dopiero po tiebreakerze z ahq e-sport Club.
Drugi tydzień rozgrywek rozpoczął się tragicznie dla europejskich fanów. Alliance i Fnatic przegrali swoje pierwsze spotkania na drużyny z Ameryki Północnej, co było sporym zaskoczeniem. Kolejny dzień rozgrywek rozpoczął się od drugiej porażki Alliance, ale tym razem ulegli koreańskiej drużynie. Humory fanom nieoczekiwanie poprawiło Fnatic, które po niesamowitym meczu pokonało faworyzowane Samsung Galaxy Blue. Niestety dwie godziny później Fnatic poległo w meczu z chińskim OMG, gdzie rywale przetrwali z nexusem, który miał mniej niż 10% punktów życia. Tym samym po pierwszej serii spotkań obie europejskie nadzieje miały bilans 1-2. Drużyna Rekklesa po meczu z OMG nie zdołała już mentalnie się podnieść i tym samym polegli w fazie grupowej. Zupełnie inaczej wyglądała sytuacja w obozie Alliance. Drużyna Froggena zaskakująco w meczach rewanżowych pokonała Najin White Shield oraz Cloud9. Wszystko wskazywało na to, że przynajmniej Alliance zdoła awansować do kolejnej fazy rozgrywek i wtedy wydarzyła się katastrofa. Froggen i jego kompani po bardzo słabej grze przegrali z brazylijskim KaBum. Chwilę później Cloud9 pokonało Koreańczyków i tym samym po raz pierwszy i jak na razie jedyny żadna drużyna z Europy nie awansowała do playoffów.
Tym samym po fazie grupowej na placu boju pozostały formacje z trzech regionów. Drabinka okazała się niezwykle łaskawa dla drużyn z Chin. Obie formacje z Ameryki Północnej w ćwierćfinale trafiły na drużyny spod bandery Samsung Galaxy. Dodatkowo do finału mógł awansować tylko jeden skład Samung Galaxy. Tym samym w drugiej połowie drabinki mieliśmy trzy drużyny z Chin oraz Najin White Shield, które pomimo zajęcia pierwszego miejsca w swojej grupie nadal było uznawane za najsłabszy skład z Korei Południowej.
Obie amerykańskie drużyny potwierdziły, że ich awans z grupy nie był kwestią przypadku. TSM i C9 postawiły twarde warunki koreańskim drużyną i ostatecznie przegrały wynikiem 1-3. Jak się okazało później, gra na Team SoloMid była jedyną przegraną Samsung Galaxy White na drodze do finału. Świetnie w spotkaniu ćwierćfinałowym pokazał się WildTurtle, który nie przestraszył się Impa i rywalizował, jak równy z równym z koreańskim strzelcem.
Najlepszym spotkaniem w tej fazie turnieju były chińskie derby, gdzie EDward Gaming mierzyło się ze Star Horn Royal Club. Uzi rozegrał fantastyczne spotkanie i po drugiej grze, gdzie kompletnie zmiażdżył swoich rywali Twitchem, jego formacja prowadziła 2:0. Od tego momentu rozpoczął się powrót faworyta. U swoją bardzo dobrą grą w dwóch kolejnych starciach doprowadził do wyrównania i decydującej gry. Ponownie stery w swoje ręce wziął Uzi i tym samym nadzieja Chin na wygraną została wyeliminowana przez finalistę poprzednich Worldsów. Największą niespodzianką okazał się czwarty ćwierćfinał, gdzie Gogoing i San kompletnie rozbili Najin White Shield i tym samym to OMG awansowało do półfinału po wygranej 3-0.
To oznaczało, że w finale zobaczymy drużynę z Chin i Korei Południowej. W koreańskim półfinale Samsung Galaxy White nie miało litości dla swoich kolegów z tej samej organizacji i bez straty mapy awansowali do finału. Warto zaznaczyć, że w trzech grach zawodnicy Samsung Galaxy Blue zdobyli łącznie 17 zabójstw. Zupełnie inaczej wyglądał chiński półfinał, gdzie gracze Star Horn Royal Club ponownie potrzebowali aż pięciu map, żeby pokonać rywala.
W pierwszej grze finałowej Samsung White kompletnie zmiażdżyło rywala i po 24 minutach zapewnili sobie pierwszy punkt. W drugiej grze chińscy gracze postawili o wiele większy opór, ale ponownie lepsza była drużyna z Korei Południowej. Dopiero popis fenomenalnej gry w wykonaniu cola sprawił, że gracze Royal Club byli w stanie zdobyć jeden punkt. Ostatecznie to Imp z kolegami sięgnęli po mistrzowski tytuł i tym samym trofeum zostało w Korei Południowej.