Cloud9 jeszcze na początku roku było jedną z najsilniejszych drużyn na świecie. Teraz Amerykanie są w sporym kryzysie i kończą udział na Majorze w fazie nowych legend.
Jak wiemy – co roku odbywają się dwa Majory w grę CS:GO. Są to najbardziej prestiżowe zawody, które wspierają sami twórcy gry, czyli firma Valve. Aktualnie jesteśmy świadkami FACEIT Majora, który ma miejsce w Londynie. Zwycięskiego tytułu broniło Cloud9, które już podczas fazy nowych legend zostało wyeliminowane. Jest to dość przykre, aczkolwiek trzeba przyznać, że bilans 1/3 u amerykańskiej formacji jakoś nie powinien dziwić. Spójrzmy na ich historię, która od podniesienia pucharu w Bostonie, nie była kolorowa…
Zaczęło się pięknie – hala pełna kibiców, C9, które czuło moc, jaką dawali im fani. W Finale autimatic i spółka zmierzyli się z FaZe i po bardzo zaciętym starciu wygrali. Był to przełomowy moment dla tego zespołu, organizacji i generalnie sceny NA, która marzyła o tym, aby mieć skład, który potrafi pokonywać najlepszych. W tamtym spotkaniu Cloud9 często przeżywało kryzysy, ale z każdego potrafiło wyjść obronną ręką.
Później jednak, nagle wszystko się posypało. Większość sądziła, że formacja, która wtedy reprezentowała barwy amerykańskiej organizacji, nie będzie robiła zmian, tylko będzie ciężko trenowała i krok po kroku szła po następne sukcesy, a tu w internecie zaczęły pojawiać się plotki o odejściu Stewie2k do MIBR. Zostały one dość szybko potwierdzone i już wtedy wiadome było, że Cloud9 choćby chciało, to raczej nie znajdzie drugiego takiego gracza, który będzie miał tak potężny wpływ na rozgrywkę, jak Stewie. C9 postanowiło przetestować FNS, który dołączył, żeby prowadzić ten skład. Niestety dla Amerykanów – kompletnie im nie szło. Jeszcze po drodze, jakby tego wszystkiego było mało, Skadoodle chciał zrobić sobie przerwę od profesjonalnych występów. Ostatecznie jednak do niej nie doszło, ponieważ często pomagał swojej drużynie jako zmiennik, aż w końcu wrócił na stałe. Mimo wszystko, wciąż wyników nie było, a każdy był głodny trofeów, po tym co się stało na początku roku. Przyszedł czas, żeby pożegnać się z FNS-em i próbować powrotu z kimś innym.
Nie tak dawno, tarik postanowił pójść w ślady Stewiego i także dołączył do FalleNa i spółki. Wtedy Cloud9 zaczęło mieć gigantyczne problemy, bo stracili kolejnego gracza, który robił dla nich wiele dobrego, gdy mieli formę. Szukając wyjścia z kryzysu, Amerykanie zdecydowali się zaryzykować i spróbować mieszanki. Zaprosili do wspólnej gry Europejczyków – mowa o Goldenie i STYKO. Ten pierwszy miał za sobą udaną karierę we fnatic, z którym zdobył, m.in. puchar Intel Extreme Masters Katowice, natomiast drugi został wyrzucony z mousesports, ponieważ Myszy potrzebowały odświeżenia.
Dalej powtarzał się scenariusz, który wszyscy znamy. Słabe mecze od Cloud9 i teraz średni Major. Niby nawiązali walkę z HellRaisers i G2, aczkolwiek nie zmienia to faktu, że pożegnali się z zawodami organizowanymi przez FACEIT mając bilans 1/3.
Pytanie, co dalej… czy warto trenować z Goldenem i STYKO, skoro nie idzie, czy może warto wziąć kogoś z amerykańskiej sceny. Na pewno wszyscy tęsknimy za C9, które potrafi pokazać pazur. Tęsknimy za tym Cloud9 ze stycznia, kiedy ta formacja żyła każdą rundą i dawała kibicom emocje, niczym VP nam w Spodku, czy TAURON Arenie.