Sytuacja w tabeli koreańskiej ligi LCK staje się niezwykle napięta. Dzięki dzisiejszemu zwycięstwu nad MVP, Griffin przybliża się do zagwarantowanego pierwszego miejsca na koniec letniego splitu. Triumf przeciwko Afreeca Freecs odniosło również KING-ZONE DragonX.
KING-ZONE DragonX zdołało odnieść niewielkie zwycięstwo już w fazie wykluczeń i wyborów. W rękach junglera formacji – Peanuta – znalazł się Zac, którym były zawodnik SK Telecom T1 niejednokrotnie pokazywał niesamowite zagrania. Ekipa PraYa od samego początku pierwszej odsłony wywierała niesamowitą presję na reprezentantach Afreeca Freecs. To właśnie strzelec zespołu wykorzystał doskonałą flankę ze strony Peanuta, dzięki czemu KING-ZONE wyszło na prowadzenie. Kontrola mapy pozwoliła mistrzom LCK na zgarnięcie pierwszego powietrznego smoka już w 7 minucie. Po dość nieatrakcyjnym podniebnym stworze pojawiły się jednak trzy piekielne smoki z rzędu, co zagwarantowało wybuchowość w spotkaniu.
Obie drużyny były dość zadowolone ze spokojniejszego przebiegu wczesnych faz gry. Zarówno Afreeca Freecs, jak i KING-ZONE DragonX dążyły do jak najszybszego zbudowania odpowiednich przedmiotów przez strzelców. KZ czekało jednak nieco krócej i począwszy od 25 minuty forsowało walkę za walką. Nieoceniony w tych potyczkach okazał się Peanut – jungler fantastycznie przewidywał ruchy przeciwników, kompletnie rozbijając defensywę AFs swoim Zac'iem. Obrażenia zadawane przez PraYa oraz Bdd okazały się zbyt ogromne do przetrwania dla graczy Afreeca Freecs i KING-ZONE DragonX po 34 minutach zakończyło pierwszą odsłonę spotkania.
Po zmianie stron, mistrzowie LCK zdecydowali się na kompozycję doskonałą do przeprowadzania oblężeń. Tym samym zasygnalizowali, iż będą raczej stronili od walk drużynowych, choć posiadali niesamowicie ważną umiejętność specjalną Gnara. Odpowiedź ze strony Afreeca Freecs była jasna i prosta – połączenie Orianny, Nocturne'a oraz Alistara miało pokrzyżować plany rywali, kontrolując przebieg środkowych faz gry. Akcja nieoczekiwanie zaczęła się jednak już w 4 minucie, kiedy atak na Bdd przypuścił Spirit. Potyczka szybko przerodziła się w zespołowe starcie, z którego ze zdobyczami wyszli zawodnicy dolnej alejki Afreeca Freecs. Złoto uzyskane w tym chaosie szczególnie przysłużyło się Aimingowi, który stanowił główne źródło obrażeń swojego zespołu.
W porównaniu z pierwszą odsłoną, w której wręcz podręcznikowo KING-ZONE DragonX zdobywało kolejne objective'y, tym razem szło im znacznie gorzej. Nieliczne walki, pomimo wyrównanej ilości zabójstw, przebiegały w sposób, gwarantujący Afreeca Freecs asa w rękawie – aż pięciu przeciwników wyeliminował Aiming już przed upływem 15 minuty. Strzelec formacji był jej jedyną nadzieją – dość słabe spotkanie rozegrali Kuro oraz Kiin, których błędy naprawiał wychowanek SK Telecom T1. Losy drugiej odsłony rywalizacji znajdowały się na ostrzu noża i obie ekipy mogły odnieść zwycięstwo, lecz ostatecznie to KING-ZONE DragonX doskonale wyłapało w końcu Aiminga, forsując swoją drogę do triumfu.Pomimo wybrania tych samych postaci na pozycje carry, na które zdecydowało się KING-ZONE DragonX w drugiej odsłonie swojego spotkania, Griffin stworzyło kompozycję, która szukała jak największej ilości walk drużynowych. MVP odpowiedziało poprzez porzucenie klasycznego strzelca na rzecz Swaina, który miał przechylić szalę zwycięstwa na stronę Pilota i spółki. Spotkanie zaczęło się jednak dla zespołu fatalnie – zawodnicy Griffin doskonale rotowali po mapie i w końcu znaleźli okazję do ukąszenia przeciwników w pobliżu środkowej alei. To pozwoliło liderom ligi na całkowite zdominowanie następnych minut.
MVP wyglądało na kompletnie zagubione i zbite z tropu przez bezpardonową agresję oponentów. Wyjątkowo źle radził sobie Motive – wspierający zespołu popełniał wiele błędów, nawet takich, które wynikały z braku dostatecznej wiedzy o interakcjach między postaciami, gdy próbował sprowokować skaczącego Zaca. W końcu, trybiki w ekipie MVP zaczęły się kręcić. Po uspokojeniu tempa rozgrywki, Yondu i ADD znajdowali świetne inicjacje, które pozwoliły formacji na zniwelowanie przewagi Griffin do zaledwie kilkuset sztuk złota. Toplaner drużyny miał w tym wielki udział, wprowadzając swoim Kennenem chaos w szeregach GRF. Ostatecznie, Chovy i spółka rozpracowali jednak oponentów i zaczęli śledzić ADD po mapie. Pozbawieni atutu flanki, zawodnicy MVP musieli uznać wyższość swoich przeciwników, choć postawiony opór mógł napawać kibiców optymizmem.
Nadzieje rozbudzone dość dobrą postawą MVP w drugiej połowie pierwszej odsłony szybko zostały jednak zgaszone po zmianie stron. Tym razem to Ian oraz Pilot zdecydowali się na grę Zoe oraz Ezrealem, zaś w szeregach Griffin ujrzeliśmy Yasuo oraz Teemo. Te niekonwencjonalne wybory pomogły z pewnością zespołowi zaplanować przebieg wczesnych faz gry, w których Tarzan dużo kręcił się w pobliżu dolnej alei, z zamiarem wsparcia małego Yordle'a. Griffin po raz kolejny zdołało wyjść na prowadzenie, dzięki znacznej aktywności swojego junglera oraz zaskakująco lepszym oblężeniom, niż MVP, które posiadało kompozycję stworzoną do tych celów.
Nieumiejętność MVP w wykorzystaniu atutów swoich postaci została obnażona po upływie 20 minut. Gra przemieniła się w jednoosobowe show Chovy'ego. Midlaner Griffin nie bał się żadnej potyczki i bezproblemowo odpierał wszelkie ataki MVP. Dzięki temu, jego zespół spokojnie przejął kontrolę nad całą mapą, wykorzystując grzyby Teemo do ograniczenia pola gry dla MVP. Pilot i spółka stanęli przed ciężką decyzją – pozostanie przy standardowym rozkładzie trinketów i pogodzenie się z wchodzeniem w trujące pułapki Vipera, lub inwestycja w soczewki, przez co porzucona byłaby zdolność do szpiegowania z użyciem niebieskich totemów wizji. Ostatecznie, ekipa zdecydowała się na środkowe rozwiązanie, nie osiągając zadowalających rezultatów na żadnym z tych pól. W wyniku tego, MVP nie potrafiło nawet podejść do kolejnych objective'ów, które zdobywało Griffin i bez walki oddało drugą odsłonę spotkania.