Dzisiejszej nocy rozgrywane zostały pierwsze spotkania turnieju ELEAGUE Premier 2018. Oglądać mogliśmy dwa spotkania w ramach grupy A.
ELEAGUE Piermier 2018 ponownie jest rozgrywany w Atlancie. W turnieju bierze udział osiem zespołów, a stawka jest bardzo wysoka, ponieważ pula nagród to okrągły milion dolarów. W nocy odbyły się dwa spotkania grypy A.
Cloud9 w osłabieniu nie takie słabe
Pierwszym meczem był pojedynek obecnie najlepszej drużyny na świecie – Astralis, z amerykańską formacją, która ostatnio boryka się z wieloma problemami – Cloud9. Drużyna RUSHa w ostatnim czasie straciła dwóch zawodników, jednego ze swoich najlepszych strzelców oraz prowadzącego. Ich występ w Atlancie stał pod dużym znakiem zapytania, lecz nie chcąc odpuścić przyjęli dwóch zmienników – Goldena oraz STYKO.
Ich mecz z Astralis rozpoczął się na mapie Inferno, gdzie Chmurki świetnie rozpoczęły stronę atakujących, prowadząc w pewnym momencie 6:3. Duńczycy byli jednak w stanie rozpracować swoich przeciwników i odrobić straty na dość korzystny wynik 7:8. Po zmianie stron ponownie zobaczyliśmy bardzo równą grę. Ekipa Xyp9xa jako pierwsza wywalczyła sobie możliwość zdobycia punktu mapowego, lecz nie wykorzystali aż dwóch szans. Zasługę zdobycia dogrywki może przypisać sobie Skadoodle, który wyeliminował aż trójkę przeciwników w ostatniej rundzie podstawowego czasu gry. Ostatecznie świetna gra Device'a zaprowadziła jego zespół do wygranej na Inferno.
Później przenieśliśmy się na Overpassa, którego wybrali zawodnicy z Półwyspu Jutlandzkiego. Tym razem Astralis od samego początku trzymało wodze spotkania. Dobra gra po stronie atakujących pozwoliła im wejść w drugą połówkę z trzypunktową przewagą. Po zmianie stron Cloud9 nie miało dobrego pomysłu na grę. Ponownie fenomenalne strzały Device'a powstrzymywały Amerykanów przed odrabianiem strat.
Mecz zakończył się wynikiem 2:0 dla Astralis (Inferno 19:15, Overpass 16:9).
Nieudany debiut tarika w barwach MIBR
Wyżej wspomniany duet Cloud9 wylądował ostatecznie w barwach MIBR. O ile transfer Stewiego odbył się już jakiś czas temu, tak tarik zaliczył dziś w nocy swój debiut. Dla brazylijsko-amerykańskiej drużyny niestety nie poszło im najlepiej.
To spotkanie również rozpoczęło się na mapie Inferno. Team Liquid trzymało rękę na pulsie od początku spotkania, zaliczając całkiem solidną grę po stronie antyterrorystów. Cała amerykańska drużyna, z wyjątkiem TACO, mogła popisać się świetnym występem. Po zmianie stron przegrali pistoletówkę, lecz EliGE popisał się w kolejnej rundzie świetnymi czterema strzałami z deagle'a, co odwróciło sytuację na ich korzyść. MIBR nie potrafiło się już podnieść. Obrona obszarów bombowych w ich wykonaniu wyglądała bardzo źle, przez co ostatecznie uznali wyższość przeciwnika, mimo że TACO przez całą mapę zdobył wyłącznie siedem trafień. Najgorszym strzelcem po stronie MIBR był coldzera.
Kolejną mapą był Cache, który rozpoczął się fenomenalnie dla brazylisjko-amerykańskiego składu. Udało im się wypracować przewagę 6:0, którą ostatecznie zaprzepaścili kończąc pierwszą połowę wynikiem 8:7. Po zmianie stron zobaczyliśmy „grę do jednej bramki”. Team Liquid po stronie atakujących było niemal niepowstrzymane. Fenomenalna gra Twistzza i NAFa przełożyła się na łatwe zwycięstwo, mimo że znów TACO mocno odstawał od drużyny zdobywając tylko siedem trafień.
Mecz zakończył się wynikiem 2:0 dla Team Liquid (Inferno 16:8, Cache 16:9).