Klaudia „missiorek” Tanasiewicz to ostatnia z dziewczyn E-Blue Angels, która zabrała głos by przybliżyć nam swoje spojrzenie na żeńską scenę oraz minione już finały Polbit Esport League.

Na finałach Polbit Esport League byłyście jedyną żeńską drużyną. Rzadko spotyka aby na jednym turnieju w szranki stawały zarówno kobiety jak i mężczyźni. Jak myślicie, jaki może być tego powód?

Myślę, że przede wszystkim pewnego rodzaju nieprzychylne spojrzenie męskich drużyn. Jestem świadoma różnicy poziomów naszej gry, ale zauważam jak nietolerancyjni potrafią być gracze. Faktem jest też, że żeńska scena e-sportowa jest niedoceniana i cieszy się jeszcze zbyt małą popularnością. W naszym kraju istnieją obecnie tylko cztery żeńskie zespoły. Z czasem nasze grono będzie się powiększać, co według mnie przyczyni się do wzrostu ich popularności. To dopiero początek, ale żeńska scena esportowa rozwija się.

Jakie według Was są największe różnice między sceną żeńską a męską?

Na pewno poziom gry, choć podałabym to w wątpliwość – możemy się pochwalić wygranym pojedynkiem jaki ostatnio stoczyłyśmy z E2 ESPORTS. Kobieta też potrafi dać łomot chłopakom. Kolejną ważną kwestią jest łatwiejsze pozyskiwanie sponsorów przez męskie zespoły, co wiąże się z większą skalą popularności, o czym wspomniałam wcześniej. Istnieje też problem w dorównywaniu ilości czasu jaki możemy poświęcić na grę i treningi. Z uwagi na większe pieniądze jakie otrzymują męskie zespoły, mogą oni się utrzymywać z samego grania. My natomiast gramy o znacznie mniejszą stawkę (można powiedzieć, że głównie dla przyjemności) i oprócz tego mamy do pogodzenia inne obowiązki jak praca, studia czy obowiązki domowe.

Ze względu na tytuł Mistrzyń Polski spoczywała na Was spora presja ze strony kibiców. Podczas turnieju jednak nie wszystko poszło po Waszej myśli. Jaki jest tego powód?

Presja psychiczna, większa niż mogłoby się to wydawać. Przyjechałyśmy na zawody jako Mistrzynie Polski, ale pamiętałyśmy o różnicy poziomów między żeńskim a męskim graniem. Poza tym nie mamy jeszcze tak dużego doświadczenia LANowego.

@Michał „Perakk” Perkowski

W trakcie rozgrywanych meczów byłyście najspokojniejszą drużyną. Nie było widać z Waszej strony wybuchów radości lub załamywania się. Zawsze zachowujecie stoicki spokój?

Zdecydowanie nie. Po wygranych rundach były oczywiście okrzyki radości, choć może nie tak doniosłe jak mężczyzn. Staramy się z dziewczynami koncentrować przede wszystkim na grze, bo wiemy, że w każdej chwili wynik może się zmienić. Sytuacja ma się podobnie, gdy wynik jest dla nas niekorzystny. Pamiętamy o tym, aby się nie podłamywać, bo mamy świadomość możliwości zrobienia comebacku, chociażby jak w meczu Virtus.pro kontra North, gdzie wrócili z wyniku 3:12 na 16:13.

Polbit Esport League w zamyśle miał rozruszać lokalną scenę esportową i pomóc młodym drużynom zebrać środki na dalszy rozwój. Czy taka liga to dobry pomysł?

Nie ma złych pomysłów. Każda inicjatywa promująca esport lokalny jest pomysłem bardzo dobrym. Dawanie szans mniejszym zespołom bez medialnego rozgłosu pozwala im pozyskać nowych fanów czy sponsorów. Wiemy, że mniej doświadczone teamy nie zawsze chcą uczestniczyć w większych turniejach bo wiedzą, że i tak nie wyjdą z grupy. Gracze po prostu nie widzą w tym sensu. Za to lokalne zawody pozwalają zdobyć im doświadczenie i pewność siebie, które są konieczne do uczestniczenia w większych zawodach.

Jak oceniacie organizację turnieju? Czy pojawiłybyście się tu jeszcze raz?

Na pewno tak. Turniej wspominamy miło, a organizację oceniamy bardzo dobrze. Każdy uczestnik turnieju zgodzi się z nami, że LANów na takim poziomie w Polsce jeszcze nie było. Każdy zespół miał do dyspozycji wszystko czego potrzebował, nie było opóźnień, które są już tradycją każdego LANa na całym świecie, zaś organizatorzy cały czas nad wszystkim czuwali. Z wielką chęcią przyjechałybyśmy tu w kolejnej edycji.

Pomimo wielu pochwał ze strony zawodników, Polbit Esport League nie było oglądane przez wiele osób w Internecie. Jak myślicie, w czym może być problem?

Może niewystarczająca promocja wydarzenia – myślę, że kluczem do sukcesu byłoby zatrudnienie popularniejszych komentatorów znanych wśród szerszej grupy fanów. Dodatkowym atutem byłoby zaproszenie bardziej znanych zespołów z bazą fanów ich oglądających. Aczkolwiek my ten turniej wspominamy bardzo dobrze.