Zarówno Virtus.pro jak i fani Złotej Piątki mają za sobą ciężki okres, naznaczony porażkami i odpadaniem z turniejów. Mecz z Astralis w ramach ELEAGUE Clash fof Cash miał być punktem zwrotnym w postawie TaZa i spółki.

Na  Nuke mogło się wydawać, że faktycznie oglądamy Virtus.pro z czasów, kiedy na tej mapie powszechnie uważano ich za najlepszych na świecie. Zarówno indywidualnie, jak i taktycznie zawodnicy duńskiej ekipy wyglądali na o klasę gorszych. Po zmianie stron udanie weszli w pistoletówkę, zgarniając trzy zabójstwa. Przewaga 5v2 nie wystarczyła jednak, by pokonać Pashę, który pięknym clutchem uratował rundę dla zespołu. Zmotywowani Polacy byli nie do zatrzymania i Nuke skończył się wynikiem 16:8 dla VP!

Odżyły nadzieje. Niestety po świetnym początku na Overpass Astralis pokazało, dlaczego są jedną z najlepszych drużyn na świecie. Bezbłędna gra owocowała rundą za rundą, a VP zdolne było kraść jedynie pojedyncze rundy. Do zmiany stron przegrywali 11-4 i dzięki wygranym pistoletom device i koledzy dobili Polaków – 16:4 i remis w mapach.

Los ćwierci miliona dolarów rozegrał się na Mirage.  Pomimo zmiany lokacji nie zmienił się obraz meczu – momentalnie Duńczycy odskoczyli na wielopunktowe prowadzenie i czarny scenariusz z Overpass stanął wszystkim przed oczami.  Virtusi grali tak źle, że potrzebny był nadludzki wysiłek i ace Snaxa, aby w ogóle cokolwiek ugrać! Astralis bezwzględnie budowało przewagę i zmieniało strony z prowadzeniem 12:3. Potrzebny był cudowny comeback, jednak nasi potknęli się już na pistoletówce i wynikiem 16:3 przypieczętowany został los nagrody za to spotkanie. Cieszy postawa Virtus.pro na Nuke, szkoda jednak, że pozostałe mapy wyglądają dalej fatalnie.