Virtusi podczas spotkania na Trainie wywalczyli remis z Astralis. Duńczycy na Inferno okazali się o wiele lepsi, aczkolwiek na drugiej mapie, to Polacy dyktowali warunki.
- Train
Po tym jak na Inferno nasi rodacy nie dali sobie rady z Astralis, każdy kibic oczekiwał, że na Trainie pójdzie im o wiele lepiej. Pistoletówka rozpoczęła się po myśli Virtusów, którzy bardzo szybko doprowadzili do przewagi dwóch zawodników. Mimo wszystko trójka Duńczyków poradziła sobie świetnie i pierwszy punkt wpadł na ich konto. Następnie bez większych problemów zdobyli dwie następne rundy. Tutaj również od pierwszych odsłon VP było kompletnie bezradne. Polski zespół nie mógł znaleźć recepty na ataki Astralis, które prowadziło już 6:1. Na szczęście przyszedł w końcu moment przełamania i połowa zakończyła się w miarę wyrównanym rezultatem 8:7 na korzyść Virtus.pro.
Po zmianie stron to Astralis za zadanie miało bronić ataków rywali. Pamiętamy, że wczoraj po stronie CT, w pojedynku z Ninjas in Pyjamas wcale nie szło im tak dobrze. Dziś również od pierwszych rund mieli kłopoty. Po przegranej pistoletówce dali się rozkręcić naszym rodakom, którzy nawet na fullu okazali się być lepsi i prowadzili już 12:7. W dwudziestej odsłonie Janusz 'Snax' Pogorzelski wspaniale odnalazł się w clutchu 1 vs. 2 i tym samym zbliżył swoją formację do zwycięstwa na Trainie. Virtusi bardzo szybko dokończyli dzieło zniszczenia, oddając jedną rundę po zmianie stron.
- Train
Astralis 8:16
Virtus.pro