Te osoby, które przespały finałowe spotkanie… mają czego żałować! Virtusi pokazali klasę w ostatecznym meczu przeciwko SK Gaming.

Proces odrzucania map:

  1. Poland Virtus.pro odrzuca Cache
  2. Brazil SK Gaming odrzuca Nuke
  3. Poland Virtus.pro wybiera Cobblestone
  4. Brazil SK Gaming wybiera Train
  5. Poland Virtus.pro odrzuca Overpass
  6. Brazil SK Gaming odrzuca Inferno
  7. Mirage pozostaje jako ostatnia mapa
  • Cobblestone – Poland Virtus.pro 8:16 Brazil SK Gaming

Polacy na tym turnieju pokazywali świetną grę na tej lokacji. Nic dziwnego, że po raz kolejny zdecydowali się na grę na Cobblestonie. Zaczęli od wygranej pistoletówki, lecz Brazylijczycy zrobili to, co potrafią najlepiej. Szybko zaatakowali bombsite B i dysponując jedynie tecami zaskoczyli Virtusów i szybko doprowadzili do wyrównania wyniku. Początkowo nic nie wskazywało na to by któraś z ekip wyszła na wysokie prowadzenie. Polacy trzymali się krok za Brazyliczykami, a o tym kto zdobędzie rundę decydowały na prawdę szczegóły, lub niesamowite strzały jednego z graczy. Przy wyniku 4:4 SK Gaming wpadło na dobry rytm gry i rozgryźli obronę Virtusów. Dzięki temu zdobyli aż dwa razy więcej punktów przed zmianą stron.

Druga pistoletówka należała do SK. Dzięki ferowi, który zaszedł naszych zawodników od tyłu, Brazyliczycy stracili jedynie jednego gracza. Vp nie udało się zaskoczyć oponentów kupując teci, a ekipa FalleNa horrendalnie zwiększała swoją przewagę. Bez straty ani jednej rundy w drugiej połowie udało im się doprowadzić do punktu mapowego, co przekreśliło szanse naszych zawodników na tej lokacji. Przez cały ten Virtusom zdecydowanie brakowało Jarosława „pashy” Jarząbkowskiego, który finalnie zdobył jedynie 7 zabójstw przez całą mapę, podczas gdy jego koledzy mieli dwa razy więcej.

  • Train – Poland Virtus.pro 16:11 Brazil SK Gaming

Po pierwszej mapie wiele osób straciło nadzieję na wygraną Polaków i obawiało się, że ta mapa będzie „pociągiem do domu”. Każdy przecież pamięta niesamowitą serię wygranych SK Gaming na tej lokacji. Siedemnaście wygranych oficjalnych meczów pod rząd, bez ani jednej przegranej. To robi wrażenie. Walka zaczęła się od wygranej pistoletówki, w której to Snax wziął ciężar gry na swoje barki. Zdobył aż trzy zabójstwa, co przesądziło o tym kto zgarnie zastrzyk gotówki po wygranej pierwszej rundzie. Mimo to, znów Brazyliczycy wygrali rundę „force” dysponując jedynie ulepszonymi pistoletami. Coldzera w niemożliwy sposób zabił Snaxa, który znajdował się w gnieździe, jednak cold przyzwyczaił nas do wykonywania niesamowitych akcji. Dzięki temu początkowa przewaga znów wpadła na konto SK. Zwiększyli swoje prowadzenie do 2:5, a wtedy to Polacy ruszyli z odwetem. Doprowadzili do remisu, lecz nie od razu wyszli na prowadzenie. Virtusi ze Snaxem na czele, który wykonywał dla swojego zespołu niesamowitą robotę, wygrali pierwszą połowę wynikiem 9:6.

Po zmianie stron to znów Brazylijczycy okazali się lepsi w pistoletówce. Dzięki temu znów mogliśmy zobaczyć równą ilość punktów po obu stronach. Prawdziwa walka zaczęła się dopiero gdy Virtusów było stać na pełen ekwipunek. Przy wyniku 10:9 Snax po raz kolejny dokonał czegoś nieprawdopodobnego na tej mapie. Zostając w ciężkiej sytuacji jeden na dwóch, ukrywał się w zasłonie dymnej, stojąc na podłożonej bombie. Gdy tylko dym znikł, Polski gracz upuścił molotova podpalając obszar wokół bomby. Te kupione ułamki sekund zadecydowały o tym, że FalleN nie był w stanie rozbroić „paki”, a bardzo ważny punkt wpadł na konto Virtusów. Ta runda zmusiła Brazylijczyków to zagrania eco, a nasi mogli wzmocnić swoje prowadzenie. Od tego momentu, na mapie, nareszcie było widać wszystkich polskich zawodników, łącznie z Jarkiem. Mimo, że przez pierwszą połowę spotkania to Snax niósł swój zespół, tak kropkę nad „i” postawili wszyscy razem, wspólnie.

  • Mirage – Poland Virtus.pro 16:13 Brazil SK Gaming

Nadzieja w sercach polskich kibiców odżyła! Po świetne zagranym Trainie, pojedynek musiał rozstrzygnąć się na Mirage'u – niegdyś popisowej mapie Virtusów. Naszym udało się zgarnąć pierwszą pistoletówkę i już wtedy było widać, kto najlepiej czuje się na tej lokacji. Duet NEO i pasha, stara gwardia, w która udowadnia, że wiek nie ma znaczenia w grze Counter Strike'a. W drugiej rundzie zobaczyliśmy jaki cel mieli Brazylijczycy na tej mapie. Ich nowy nabytek – felps, co rundę wchodził do okna. Czy to przy pomocy któregoś z kolegów z drużyny, czy to zakradł się tam samemu. Scenariusz ten widzieliśmy niemalże w każdej rundzie. Całe szczęście Virtusi szybko zorientowali się na czym polegają taktyki ich oponentów i wzmacniali obronę tej jakże ważnej pozycji. Dzięki temu wypracowali sobie spore prowadzenie 6:1 już na samym początku mapy. Jak potem okazała się bardzo ważna, gdyż druga część tej połowy należała do SK Gaming. Przed zmianą stron na liczniku widniało 7:8, a ostatni punkt zdobył NEO wygrywając sytuację jeden na dwóch.

Druga pistoletówka wpadła na konto SK i zwiększyli swoje prowadzenie. Doprowadzili do wyniku 8:12 przez co Virtus.pro zostało przypchnięte do muru. Polacy dysponując bardzo małymi zasobami pieniężnymi było zmuszone zagrać eco, lecz Virtusi zdecydowali się postawić wszystko na jedną kartę i kupić jedno AK, dwa UMP i dwa lepsze pistolety. Gdyby ten atak na bombsite B zawiódłby, najprawdopodobniej puchar podniosłoby SK Gaming. Jednak ekipa FalleNa nie spodziewała się tego zagrania i Polacy zaczęli comeback. Kolejną przełomową rundą był niesamowity „clutch” Wiktora „TaZa” Wojtasa, który zdobył czternasty punkt całkowicie rozbił ekonomię SK. TaZ wygrał sytuację jeden na dwóch, która na pierwszy rzut oka wydawała się niemożliwa. Polacy wtedy mieli już wygraną na wyciągnięcie ręki. Virtus.pro postanowiło nie czekać i szybko wziąć ją w garść. Dwa szybkie ataki zapewniły im zwycięstwo na trzeciej mapie oraz mistrzostwo DreamHack Masters Las Vegas 2017.