Po bardzo emocjonującej rozgrywce, Natus Vincere zwyciężyło na drugiej mapie. Podopieczni Sergeya „starix” Ischuka zapewnili wszystkim widzom ogromną dawkę emocji pod koniec potyczki. Astralis dzielił już zaledwie krok od półfinału ELEAGUE Major 2017, kiedy to Na`Vi w genialnym stylu doprowadziło najpierw do remisu, a później do wygranej. 

Proces wyboru map:

  • Denmark Astralis odrzuca Cobblestone
  • CIS Natus Vincere odrzuca Cache
  • Denmark Astralis wybiera Overpass
  • CIS Natus Vincere wybiera Mirage
  • Denmark Astralis odrzuca Train
  • CIS Natus Vincere odrzuca Nuke
  • Mapa decydująca: Dust2.

de_mirage

Tym razem to Natus Vincere rozpoczęło od zdobycia pistoletówki. Terroryści nie popełnili tego samego błędu drugi raz. Starcie z grającymi anty-eco przeciwnikami rozegrali stosunkowo spokojnie, aby nie dopuścić do przegranej. Po tej rundzie nastąpiła przerwa techniczna, z powodu pewnych problemów ze sprzętem Petera „dupreeh” Rasmussena. Po bardzo długim wstrzymani rozgrywki, wreszcie nastąpił ponowny start. Na'Vi bardzo szybko wygrało potyczkę, która dała tej drużynie trzypunktowe prowadzenie. Nadszedł czas na pierwszego fulla. Podczas niego, po raz kolejny byliśmy świadkami udanego wejścia na bombsite „B”. Zespół, którego liderem jest Denis „seized” Kostin, z dużym spokojem eliminował kolejnych oponentów. Natus Vincere miało zamiar odpłacić się z nawiązką, za przegraną pierwszą mapę.  Astralis póki co było bezradne. Wszystko wskazywało na to, że w pierwszym ćwierćfinale ujrzymy starcie, które rozstrzygnie się dopiero po trzeciej mapie. Nareszcie, po siedmiu porażkach z rzędu, Duńczycy stawili czoła przeciwnikom. Skorzystanie z taktycznej pauzy przez Na'Vi, było prawdopodobnie tylko zagrywką, która miała przeszkodzić antyterrorystom w odzyskaniu pewności siebie. Po świetnie rozegranym clutchu 1 vs 2, seized zapewnił swojemu zespołowi ósmy punkt. Astralis przegrało potyczkę, w której nie mogło zakupić całego potrzebnego ekwipunku. Ekipa z Danii obroniła się po raz kolejny. Na'Vi popełniło ogromny błąd, czekając praktycznie do samego końca z wejściem na bombsite „A”. Terroryści oddali tę rundę praktycznie za darmo. Nie bez powodu twierdzi się, że na barkach kapitana spoczywa obowiązek wzięcia na swoje barki znacznie większego ciężaru. Tym razem tym ciężarem okazał się być kolejny w tym spotkaniu clutch 1 vs 2. Lider Astralis – Lukas „gla1ve” Rossander wywiązał się z niego idealnie. Najpierw pokonał obydwu przeciwników, następnie rozbroił bombę.  Odrobienie pięciu punktów z rzędu sprawiło, że pierwsza część tej mapy zakończyła się rezultatem 9:6 dla Natus Vincere. 

Kolejną połowę, Astralis rozpoczęło od rewelacyjnie rozegranej pistoletówki. Po dwóch krótkich starciach, Duńczycy doprowadzili do pierwszego w tym meczu remisu – 9:9. Utrata fulla zmusiła antyterrorystów do ponownego skorzystania z pauzy. Jak mogliśmy po chwili ujrzeć – opłaciło się. To chyba nie spodobało się Nicolaiowi „device” Reedtz. Zawodnik Astralis zdobył w następnej rundzie aż cztery fragi z AWPPo świetnym początku i średniej końcówce, sytuacja Natus Vincere zaczynała być coraz bardziej nieciekawa. To zdawała się potwierdzać następna potyczka. Antyterroryści pozostawali (znowu) bezradni. Duńczycy prowadzili już 14:10. To był moment, w którym Na'Vi musiało wziąć się w garść. Po krótkiej przerwie, antyterroryści zaczęli odrabiać straty. Należało jednak postawić pytanie, czy w ogóle musiało do nich dojść? Nie musieliśmy długo czekać, aby napięcie sięgnęło zenitu. Podopieczni starixa wyrównali rezultat w tak ważnym momencie. Po niesłychanie ciężkiej rundzie 3 vs 5, Natus Vincere zwyciężyło w niemal niesłychany sposób. Słowa nie są w stanie opisać emocji, jakich doświadczył każdy, kto oglądał spotkanie w tym momencie. Na'Vi wygrało de_mirage 16:14 i tym samym sprawiło, że to, kto zagra w półfinale, rozstrzygnie się na trzeciej mapie.