Pierwszy tydzień rozgrywek wiosennej rundy LCK 2017 niemalże już się skończył. W ciągu ostatnich dwóch dni mogliśmy oglądać cztery bardzo emocjonujące spotkania, które nieraz zaskoczyły wynikiem.
Czwartkowe mecze były właściwie ciągiem niespodzianek. Zaczęło się od pojedynku Afreeca Freecs i wicemistrzów świata – Samsung Galaxy. Pomimo przyzwoitego składu Freecs, wydawało się, że zgranie Samsung oraz ilość czasu jaką mieli na przygotowanie się do rozgrywek, pozwolą im bez problemu pokonać przeciwników.
Pierwsza gra pokazała jednak, że nie będzie tak łatwo. Afreeca byli gotowi na przeciwników i już na początku mieli dla nich niespodziankę. Jang „MaRin” Gyeong-hwan wybrał na górną alejkę Kennena, który zdawał się dość ekscentrycznym pickiem, po nerfach jakie otrzymał. Tutaj jednakże czekało nas kolejne zaskoczenie – MaRin zamienił dotychczasowy najpopularniejszy build Kennena na inny – skupiający się na prędkości ataku oraz możliwości ciągłego zaczepiania przeciwnika. W jego arsenale pojawił się m.in Koniec Rozumu czy Lodowy Młot. Ten sposób gry zadziałał doskonale, a Samsung kompletnie nie potrafili sobie poradzić z presją jaką nakładał przeciwny toplaner wraz z junglerem.
W drugiej grze Samsung Galaxy bardziej przypominali siebie z Mistrzostw Świata. Lee „Crown” Min-ho doskonale zaprezentował się na jednym z bardziej popularnych czempionów ze środkowej alei – Taliyah. Los spotkania miał więc zostać przesądzony na trzeciej mapie. Po raz kolejny genialnie ogrywał przeciwników Lee „Spirit” Da-yoon. Przed sezonem pojawiło się dużo wątpliwości, co do jego możliwości, lecz udowodnił, że zasługuje na miano jednego z lepszych leśników w Korei. Tym samym zwycięstwo odnieśli Afreeca Freecs, co było niemałym zaskoczeniem.
W następnym spotkaniu Kongdoo Monster zmierzyli się z ROX Tigers. Dobre wyniki tych pierwszych podczas KeSPA Cup 2016 oraz brak zmian w składzie pozwalały przypuszczać, że to właśnie oni zgarną zwycięskie punkty. Stało się jednak inaczej – Kongdoo ewidentnie gubili się na mapie i przy podejmowaniu decyzji. ROX Tigers zmienili natomiast toplanera, zamiast Heo „Lindarang” Man-heung, który grał w poniedziałkowych meczach, pojawił się Park „Shy” Sang-myeon. Zrobiło to ogromną różnicę w komunikacji drużyny – doświadczenie Shy'a zdecydowanie pomogło Tigers, którzy w przeciwieństwie do poprzedniego spotkania, wydawali się bardziej zorganizowani, co pozwoliło im zgarnąć punkt, wygrywając mecz 2:1.
Po piątkowej przerwie, kolejne rozgrywki zaczęły się w sobotę. Po raz kolejny ujrzeliśmy KT Rolster, tym razem przeciwko BBQ Olivers. Obyło się bez większych zaskoczeń – Ci pierwsi kompletnie zmiażdżyli oponentów, bez większych problemów kończąc spotkanie z wynikiem 2:0. Trzeba jednak wspomnieć o bardzo dobrej grze Songa „Smeb” Kyung-ho oraz Kima „Deft” Hyuk-kyu. Obaj pokazują, że są zdecydowanie jednymi z najlepszych na świecie w swoich rolach.
Drugi z sobotnich meczów przyniósł więcej emocji. Longzhu Gaming podjęło w nim Jin Air Green Wings. W typowym dla siebie stylu Ci drudzy zaprezentowali się bardzo dobrze w grze pierwszej, by dać fanom nadzieję. Następnie jednak sprawy potoczyły się dla nich o wiele gorzej. Druga mapa była już znacznie słabsza, a Lee „Crash” Dong-woo oraz Song „Fly” Yong-jun byli nie do zatrzymania.
W trzeciej grze Jin Air po raz kolejny pokazali, że pomimo zmian w zespole nadal są bardzo podobną drużyną, co w poprzednim sezonie. Mieliśmy bowiem przyjemność oglądać typowy dla tego zespołu mecz – trwał aż 67 minut! Pomimo starań Jin Air, nie udało się jednak powtórzyć sukcesu z pierwszej gry, a spotkanie, zgodnie z oczekiwaniami, zwyciężyli Longzhu. Trzeba jednak pochwalić nowych zawodników przegranej ekipy – Eom „UmTi” Seong-hyeon oraz Park „Teddy” Jin-seong prezentują się naprawdę nieźle, a ich zespół może okazać się lepszy niż przypuszczano.
Ostatni dzień LCK przed nami – dwa mecze jakie zobaczymy w niedzielę stoczą między sobą MVP i Afreeca Freecs oraz SKT i Kongdoo Monster. Rozgrywki zaczną się, jak zwykle, o 9:00 i 12:00.