W końcu doczekaliśmy się startu europejskiej ligi LCS. Na pierwszy ogień otrzymaliśmy spotkanie pomiędzy H2K a Origen. Tym razem lepszą okazała się być ekipa Marcina „Jankos” Jankowskiego, która kontrolowała oba mecze.

W tym meczu pierwszy raz oglądaliśmy nowy system banów, gdzie obie ekipy miały do dyspozycji łącznie dziesięć banów. Origen zdecydowało się na dość wytrzymałą kompozycję z Maokaiem i Rek'Sai, natomiast przeciwnicy skupili się głównie na zadawaniu obrażeń. Wśród zablokowanych postaci znaleźć możemy chociażby Katarinę, LeBlanc i Rengara, które są jednymi z najczęściej wybieranych championów. Sama gra wyglądała na zupełnie kontrolowaną od początku do końca przez H2K. W trakcie meczu nie działo się dużo, jedynie zespół Jankosa powoli budował przewagę nad rywalami. Wzięcie barona i zniszczenie dwóch inhibitorów wystarczyło, aby zdobyć pierwszy punkt w tym starciu.

Drugi mecz wyglądał odrobinę inaczej. Zamysł taktyczny H2K wyglądał na bardzo podobny do poprzedniego meczu, jednak Origen zdecydowało się zrezygnować z jednego tanka na rzecz dodatkowych obrażeń i CC. Pierwsza krew wpadła na konto przeciwników drużyny Polaka. Mobilność Rek'Sai była głównym czynnikiem na jakim opierała się ich taktyka. Owszem, na początku sprawdzało się to idealnie, jednak z czasem agresywne podejście H2K opłaciło się o wiele bardziej. Wygrany teamfight odwrócił sytuację w spotkaniu, choć próba wzięcia Barona zakończyła się fatalnie, bowiem NaeHyun zabrał go sprzed nosa uczestnikom ostatnich Mistrzostw Świata. Wydawało się, że Origen da radę wrócić do gry, jednak znów zupełnie się pogubili. Stracili inhibitor, dwie wieże oraz nexusa.