Gdy przed turniejem GeForce Cup analizowałem składy drużyn i ich możliwości, nie spodziewałem się, że całość potoczy się w tak niespodziewany sposób. Na czarnego konia turnieju wyrosło Team Rebels, w którym grają rozpoznawalni gracze polskiej sceny League of Legends. Jaka jest jednak ich historia?

Podczas GeForce Cupa, który odbywał się 29-30 października w Warszawie miało miejsce jedno z najciekawszych wydarzeń, jakiego nie można było w żaden sposób przewidzieć. Gracze jednej z trzech polskich formacji biorących udział w tym turnieju, Team Rebels, doszli aż do finału, gdzie ulegli Team #1 (0:2). Na ich drodze stanęły takie drużyny jak Euronics Gaming oraz Sector One. Obie te ekipy mają na swoim koncie kilka sukcesów, jednak to im nie pomogło w żaden sposób podczas spotkań ze zdobywcą drugiego miejsca. Poznajcie historię Team Rebels.

Historia drużyny rozpocznyna się w momencie gdy Krzysztof „Buntownik” Kapica postanowił powrócić do gry w League of Legends. W trakcie swojej półrocznej przerwy śledził rozgrywki, a także ruchy na rynku graczy. Zechciał on stworzyć swój zespół, który mógłby powalczyć o Mistrzostwo Polski. Bazą drużyny mieli być Tobiasz „Agresivoo” Ciba oraz Artur „Arteemo” Sarnowski. Skład uzupełnić mieli Mikołaj „Kizuro” Ossowski oraz Kamilem „xCharm” Linchardem, jednak w trakcie przerwy Arteemo znaleźli oni sobie inne drużyny. Jako menedżer do zespołu dołączył Mateusz „JeiDi” Sówka, który chciał stworzyć coś więcej niż tylko miks. Pojawił się jednak problem z brakiem graczy na pozycję supporta oraz junglera. Propozycję gry w zespole dostał Michał „Miavius” Makowski, którego poprzednia drużyna, Amazing Team, się rozpadła. Problem się rozwiał, jednak wciąż nie wiadomo było kto zajmie ostatnią pozycję. Wtedy też jako sub zagrał Michał „Cortar” Zobniów, z którym Team Rebels wygrało turniej Go4LoL. Zaproponowano mu by przekwalifikował się na supporta, jednak on zadecydował o zakończeniu swojej kariery. Polecił on jednak zawodnika, z którym grał już wcześniej. Mowa oczywiście o Jakubie „kubYD” Grobelnym, jednym z najbardziej rozpoznawalnych supportów na polskiej scenie.

Pierwsza próba w kwalifikacjach do fazy grupowej GeForce Cupa nie poszła po myśli zawodników Team Rebels. Jeszcze z Cortarem w składzie przeszli przez dwie pierwsze rundy trzeciego turnieju kwalifikacyjnego, jednak w w kolejnej napotkali na swojej drodze Just do It z Remigiuszem „Overpow” Puschem i Jakubem „Kubon” Turewiczem w składzie. Błędy w drafcie, problemy komunikacyjne i pewne nieporozumienia w trakcie gry wystarczyły, aby zespół odpadł. To jednak nie załamało ekipy Buntownika, a ich miks się nie rozpadł. Już z kubYDem w składzie Rebelsi wzięli udział w ostatnim turnieju kwalifikacyjnym. Na ich drodze stanęło The B-Team, które było dla nich sporym wyzwaniem.

„Mimo błędów laningowych czy rotacyjnych teamfigty wychodziły nam tak dobrze, że wygrywaliśmy. Wciąż zadziwia mnie to, że jak na tak niezgraną drużynę działaliśmy tak sprawnie w najtrudniejszych momentach” – Krzysztof „Buntownik” Kapica

Dzięki zajęciu drugiego miejsca w grupie gdzie na początku bez problemu pokonali NeeMo Team, a następnie ulegli Nexus Gaming oraz zwyciężyli z Fluffy Tail udało im się awansować do turnieju głównego w Warszawie. Losowanie nie było jednak aż tak łaskawe. Już na samym starcie playoffów musieli zmierzyć się z faworytem całych zawodów – Euronics Gaming. Wielu (w tym ja) spodziewało się, że to będą szybkie dwie gry, a drużyna Buntownika pożegna się z turniejem. Polska formacja zaskoczyła wszystkich dochodząc do finału pokonując po drodze także Sector One. Nie są to byle jakie drużyny, bowiem Rebelsi zmierzyli się z obecnym Mistrzem Niemiec oraz ze zwycięzcą turnieju na tegorocznym Gamescomie.

„Prawdę mówiąc, po cichu sądziliśmy, że jedziemy tylko po to, żeby pokazać się z naszej najlepszej strony, bo prawdopodobne było to, że przegramy pierwsze spotkanie. Kiedy już wszyscy spotkaliśmy się na lanie i spędziliśmy ze sobą więcej czasu, to nabraliśmy większej pewności siebie. Przestaliśmy przejmować się tym, kim jest nasz przeciwnik, a myśleliśmy tylko o tym, żeby zagrać jak najlepiej. Czy nam wyszło – przekonaliście się sami.” – Artur „Arteemo” Sarnowski

Gdzie tkwi jednak sukces tej drużyny? W trakcie GeForce Cupa miałem okazję wielokrotnie rozmawiać z przedstawicielami tej drużyny. Każdy z nich powtarzał, że sukcesem jest sam fakt, że udało im się dostać na tak dużą imprezę, w trakcie której mogą się świetnie bawić. Jeden z komentatorów, Norbert „Dis” Gierczak, kilkukrotnie mówił, że Team Rebels to drużyna kumpli, która nie myśli tylko o tym, żeby wygrać. Dla nich liczy się także dobra zabawa, a fakt że zachodzą tak daleko dodaje im tylko pewności siebie. Nikt nie stawiał na nich przed turniejem, stali się czarnym koniem tych zawodów. To właśnie to spowodowało, że gracze tej ekipy zapewnili nam tak wiele emocji. Potrafili walczyć mimo tego, że dla wielu to tylko ekipa złożona z dobrych polskich zawodników, którzy nie do końca rozumieją się w trakcie spotkań o najwyższą stawkę. Trzeba jednak wziąć pod uwagę to, że wspólnie grają dopiero od września, a już udało im się zająć drugie miejsce podczas jednego z największych turniejów w Polsce.Jakie są dalsze plany Team Rebels? Zawodnicy na pewno chcą dalej grać ze sobą. Dzięki GeForce Cup nabrali pewności siebie, a także udało im się zgrać na tyle, że wspólnie chcą dalej trenować i powalczyć o Mistrzostwo Polski. Menedżer drużyny, Mateusz „JeiDi” Sówka, nie chce zdradzać jak dalej toczyć się będą losy drużyny. Wiadomo jednak, że musi ona udowodnić wszystkim, że drugie miejsce nie było przypadkowe, aby pokazać ewentualnym inwestorom, że warto postawić na Team Rebels.