Virtus.pro po bardzo emocjonującym de_overpass wysunęło się na prowadzenie w ćwierćfinałowym spotkaniu przeciwko Astralis. Polacy pokonali swoich przeciwników dopiero w dogrywce po bardzo emocjonującym meczu, a szczególnie jego drugiej połowie.

Proces wyboru map:

  • Denmark Astralis odrzuca Nuke,
  • Poland Virtus.pro odrzuca Dust2,
  • Denmark Astralis wybiera Overpass,
  • Poland Virtus.pro wybiera Train,
  • Mapa decydująca: Cache.

Pierwszą rundę pistoletową zdobyli terroryści, czyli drużyna Astralis. Zawodnicy jednak nie poradzili sobie ze zwycięstwem w rundzie anty-eco Polaków. Virtus.pro odbiło bombsite „A” w następnym starciu, ale pozwoliło też, aby ich przeciwnicy podłożyli bombę. Duńczycy, którzy prócz kilku granatów nie zakupili nic w następnej rundzie, nie stanowili problemu dla Jarosława „pashabiceps” Jarząbkowskiego, co zakończyło się szybkimi czterema fragami na konto Pashy. Polacy obronili się podczas pierwszego fulla terrorystów. Virtusi powiększyli swoją przewagę do czterech punktów, a moment, w którym Janusz „snax” Pogorzelski dał zespołowi pięciopunktowe prowadzenie, zapewne przejdzie do historii jako jedno z najlepszych rozegrań tego turnieju. Po tym, Astralis zdecydowało się na wykorzystanie taktycznej pauzy. Nie zdziałała ona jednak za wiele, bo w pierwszym fullu, który miał miejsce zaraz po wstrzymaniu tego meczu, Polacy bez litości „zajęli się” przeciwnikami, co zmusiło ich do grania kolejnej rundy bez pełnego ekwipunku. Polacy póki co niszczyli Duńczyków. Przy wyniku 9:1 doszło do kolejnej przerwy taktycznej, którą zażądali zawodnicy Astralis. Terroryści wykorzystali fakt, że to oni jako pierwsi zdobyli fraga i zdobyli swój drugi, a następnie trzeci punkt. Polacy szybko po tym naprawili swój błąd wy wygrali starcie na 10:3. Snax po raz kolejny pokazał, że mało kto potrafi zachować tak zimną krew jak on i pomimo tego, że znalazł się w niebezpiecznej sytuacji 1 vs. 1, to udało mu się wykonać ninja defuse. Duński team nie zdołał już wygrać ostatniej rundy w tej pierwszej połowie, ale pamiętajmy, że Astralis musi grać z dwoma zawodnikami stand-in i już zdołali dojść do fazy playoff.

Druga pistoletówka nie poszła po myśli polskiego zespołu, który musiał się pogodzić z tym, że Danny „zonic”Sørensen wykonał ninja defuse, podczas gdy był znakomicie osłaniany przez swoich współzawodników. Astralis poradziło sobie z terrorystami również podczas pierwszego fulla, aby po chwili doprowadzić do wyniku 7:12. Sytuacja zaczynała się już powoli odwracać. Duńczycy wygrali kolejne dwie rundy i kolejną, w której Virtusi grali fulla. To zmusiło Polaków do wykorzystania pierwszej taktycznej pauzy. „Złota Piątka” dobrze wykorzystała tę przerwę, gdyż następujące po niej starcie było w całości podyktowane przez polski zespół. Astralis jednak nie miało zamiaru się poddać. Antyterrorystom brakowało już tylko jednego zwycięstwa do wyrównania wyniku i niestety dla VP- zdobyli je. Skuteczna obrona Duńczyków sprawiła, że to właśnie Virtus.pro zaczęło przegrywać ten mecz. Podopieczni Jakuba „kuben” Gurczyńskiego odrobili tę jednopunktową stratę, ale stracili rundę na 14:15 dla Astralis. Pasha obronił tę mapę i zdobywając cztery fragi, praktycznie sam doprowadził do remisu i dogrywki.

Pierwszą rundę dogrywki wygrało Virtus.pro, które świetnie zaatakowało bombsite „B”. Polacy też nie zostawli swoim przeciwnikom szans w dwóch następnych starciach, po których stanęli przed pierwszą szansą na zakończenie tej mapy. Po zmianie stron Astralis zemściło się na swoich przeciwnikach i bardzo szybko ich pokonało. Duńczycy odpłacili się Polakom „pięknym za nadobne”, ale nie zdołali dopiąć tego wyniku i ulegli Virtusom podczas ich anty-eco. Pierwszą mapę zdobyli gracze Virtus. Pro, którzy pokonali Astralis 19:17.

Następna mapa: Train!