Pierwszy dzień mamy za sobą. Pora przyjrzeć się drugiemu, który dzięki większej publice zarówno osób młodszych jak i starszych, nabrał jeszcze piękniejszych, bojowych kolorów.

W sobotę przed Torwarem zebrało się wiele rodzin. Miło było patrzeć na uśmiechnięte twarze dzieci i rodziców, którzy z pasją oglądali stojące przed halą czołgi i wozy. Długa kolejka skracała się powoli, jednak w ostateczności wszyscy dostali się do środka bez problemu zdążając na oficjalne rozpoczęcie ćwierćfinałów. Zakwalifikowały się do nich drużyny: Not So Serious, SIMP, Tornado Rox, HellRaisers, Kazna Kru, Natus Vincere, Yato Gaming oraz Wombats on Tanks. Trybuny były prawie całe zapełnione. Najbardziej podobał mi się widok wiwatujących rodziców obok swoich dzieci. To tylko świadczy o tym, że w moc e-sportu nie wierzą tylko najmłodsi i to szczerze podnosiło mnie na duchu do końca turnieju.

Porównując piątek do soboty, mogę śmiało stwierdzić, że o wiele więcej emocji i energii czułam na trybunach podczas drugiego dnia. Jest to spowodowane tym, że pierwszy raz miałam styczność z grą The World of Tanks i jakimkolwiek turniejem organizowanym pod jego kątem. Od początku patrzyłam na niego amatorskim okiem, musiałam w miarę możliwości poznać zasady rywalizacji, aby móc cieszyć się wraz z pozostałymi kibicami na trybunach. To dlatego, o wiele lepiej czułam się w sobotę. Wyniosłam pewne lekcje z pierwszego dnia pobytu i byłam świadoma kiedy powinnam wiwatować, a kiedy dziwić się poszczególnym zagraniom i taktykom zawodników.

Do półfinałów dostały się formacje: Not So Serious, HellRaisers, Natus Vincere oraz Wombats on Tanks. Podobnie jak w dniu poprzednim – w przerwach od meczy postawiono na wiele ciekawych konkursów w których tym razem liczyła się dobra zabawa. Tak było w przypadku zmagań śpiewackich. Z tłumu wyłoniono osoby, które pragnęły zaśpiewać swoją ulubioną piosenkę. Osoba, która otrzymała najwięcej braw otrzymywała możliwość wyboru nagrody.

Do ostatniego etapu turnieju dostały się drużyny HellRaisers oraz Natus Vincere. Mimo późnej godziny rozpoczęcia i zakończenia wielkich finałów niewiele osób opuściło trybuny. Wszyscy ciekawi byli kto zdobędzie tytuł mistrza The Grand Finals 2016. Do końca nie wiadomo było, czy przedstawiciele HellRaisers sięgną po zwycięstwo drugi rok z rzędu. Na głównej scenie dało się usłyszeć mieszane okrzyki, co oznaczało, że Polska nie miała swojego jednoznacznego faworyta. Po wygraną sięgnęli jednak gracze Natus Vincere, którzy oprócz sporej sumy pieniędzy zdobyli także słynny monolit.

Wydarzenie pokazało mi, że w Polsce nie mamy kibiców tylko tych najbardziej obleganych gier, ale również innych, równie cennych dla e-sportowej sceny. To był zaszczyt móc uczestniczyć w tak magicznym turnieju. Mam nadzieję, do zobaczenia za rok.